Za bardzo nie wiedziałem gdzie umieścić ten temat... jednak postanowiłem go dać tutaj, wrazie złego postepowania proszę Moderatorów nie o usówanie, lecz o przeniesienie go do odpowiedniego działu. Dziękuję.

Witam, sprawę przedstawię o tak: Mam 17 lat, 183 cm wzrostu , 70 kg wagi, 100cm w
klacie,77 w tali ^^, 89 w biodrach xD . Z ćwiczeniami stykam się nie od dziś... jako dziecko miałem trudny poród i komplikacje porodowe... wyszedłem na świat z małym skrzywieniem klatki piersiowej. Mój tata bał się tego... ( znał kolegę który pracował u niego miał tak zapadniętą klatkę ze wstydził się rozebrać) tata, chciał mi tego oszczędzić... i w wieku 5 lat zacząłem robić pompki. Musiałem pod jego rygorem robić je codziennie, jako dziecko robiłem je w seriach 5 razy po 30... i wiekiem wzrastała ta ilość. W etapie gimnazjalnym tata podniósł mi je za nie subordynację i przez 3 lata robiłem codziennie pompki po 750 dziennie, jeżeli zrobiłem sobie samowolę( czyli przerwę) musiałem na drugi dzień je odrobić ilością 1500.... i nie było zlituj się, czułem nienawiść do pompek i do tego , ze tata mnie do nich zmuszał ...Serie wyglądały tak: 50 pompek razy 5 na ziemi, 50 pompek razy 5 na taboretach szeroko rozstawionych stopami o ziemię i 50 pompek razy 5 na taboretach tyłem czyli na ręce można by rzec. I ćwiczenia wyglądały tak... było 5 tur, 1 tura to : 50 pompek na ziemi ( klasyczne), 50 na taboretach i 50 na taboretach tyłem i tak 5 tur nie mogłem sobie robić przerw, kończąc jedną turę musiałem od razu robić następną, było tak też, że zamiast 50 pompowych serii mogłem robić 100 seriowe , skracając sobie w ten sposób tury( tata stwierdził , że to przywilej...:/). I takie ćwiczenia zajmowały mi, 50-60 minut ( tata zawsze stał nade mną...) Miałem też taki przywilej, że jak nie chciałem robić sobie całych tur dla jego radości oczu mogłem robić na ilość pompki za I podejściem czyli ile ich zrobię na maxa... no i zrobiłem- mój rekord ...350 pompowania... minus był taki, że przy takim wysiłku pękały mi krwinki na twarzy.. a tata mówił, że to przez to, że źle oddychałem...Pod koniec gimnazjum na dniu sportu wiozłem udział w wciskaniu- wycisłem 70 kg i zająłem 2 miejsce w szkole,( była jeszcze jedna osoba która wicisła 70 kg jednak Jurii brało pod uwagę wagę on ważył 88 kg)ale jednak 2 miejsce przyznano mi .Skończyło się gimnazjum i jakoś popuścił mi ojciec z ćwiczeniami , cieszyłem się, że jestem wolny...( klate mam równiutką chodź jest minimalne skrzywienie ale dopuszczane, klatka się wyrównała- podkreślam , ze miałem skrzywioną prawą stronę minimalnie). Nastały wakacje ( ubiegłe) odpocząłem, jednak straciłem formę. W I klasie szkoły średniej wygrałem konkurs historyczny, nie wiedziałem jaka będzie główna nagroda a były nią hantle ( porządne). I postanowiłem, że będę na nich ćwiczyć, i kładłem 2 pufy wydłuż siebie ( pozór ławeczki) hantle w górę, ręce w bok heh i wiadomo, klasyczne proste ćwiczenia które pozwoliły mi trzymać jaką taką formę) ale bywało , że robiłem sobie przerwy tygodniowe ze względu na szkołę- naukę. I przechodzę do ówczesnych wakacji. Zapisałem się na siłownię, spoko sympatyczna atmosfera. Sprzęt panujący na niej to sprzęt firmy HES. No i się zaczęło nie prosiłem o rozpiszę, po prostu robię sobie rozgrzewkę, i teraz zaczyna się mój plan treningowy:
Ławeczka prosta: zaczynam od 12 powtórzeń i 30 kilogramami wyciskania, potem kolejne 12 powtórzeń ale dokładam 10 kg, potem 8 powtórzeń i dokładam kolejne 10 kg i ostanie 6 powtórzeń dokładam 5 kg ( doliczając też zaciski ważące po 2,5 kg jeden) i wychodzi kolejne 10 kg. Czyli ostanie to 60 kg.
Ławeczka skośna w dół: Robię dokładnie to samo co z ławeczką prostą tylko zamiast 12,12,8,6, robię 12,12,8,6,6,- te dwie szóstki robione są na 60 kg . Po prostu dołożyłem sobie jeszcze jedną serie.
Ławeczka skośna do góry: biorę dwie hantle 11stki i rozszerzam ręce i je prostuję ( ćwiczenie na rozpiętki ) 4-5 serii po 10 powtórzeń.
Ławeczka skośna do góry: Biorę jedną hantle 13 do dwóch rąk i przenoszę ją do tyłu tak jakbym prostował ręce to też ćwiczenie na klatkę ale wyrabia również triceps. Serie tak jak wyżej, 4-5 serii po 10 powtórzeń.
Rozpiętki w sadzie na maszynie: (Nie znam zwyczajowej nazwy tej maszyny) wbijam bolec w dziurkę na 5 poziom , siadam prosto na tym i macham rękami 4-5 serii po 15 powtórzeń jedna seria.
Maszyna( brama) podchodzę do jednego słupa bramy, biorę w ręce coś w rodzaju sznura(liny) wieszam go na haku u góry bramy, ustawiam bolcem na 6 poziom biorę sznur( linę) w dwie ręce i trzymając prosto ręce ruszam tylko łokciami w ten sposób pracują mi bicepsy ćwiczenie wykonuję jak każde- dokładnie. 6 serii po 10 powtórzeń jedna.
Maszyna(brama) Robię to samo co wyżej tylko sznur( linę) zakładam na dół w ten sposób ruszać łokciami do góry obciążeniem które jest wyciągane z dołu, robię to na biceps 10 serii, po 10 powtórzeń ( oczywiście robię sobie przerwy by moje ręce miały siły).
Ćwiczenie na poręczach: tu już robię brzuch ,nogi podnoszę w koncie prostym wisząc w powietrzu, czuję jak mi pracuje brzuch, 4 serie po 15 powtórzeń jedna.
Ławka skośna: brzuszki, nie robię ich do samego dołu, nogami się trzymam zaparcia, i wiszę w powietrzu, poziomo i zaczynam minimalnie się podnosić brzuchem tak, by mięsnie się dokładnie naprężały, 2 serie po 15 jedna, później biorę na klatkę 5 kilowy talerz i to samo ćwiczenie w seriach 4 po 15 powtórzeń jedna, odkładam talerz, i 2 serie po 15 jedna tak jak wcześniej.
Idę na taką dziwny przyrząd, na którym jest się w powietrzu leży miednicą na podparciu i zgina się połowę ciała w dół a potem prostuję, ja jednak na niej kładę się bokiem, i zginam w dół , ale bokiem – robię to na mięsnie skośne. 4 serie po 10 na prawy mięsień i 4 serie po 10 na lewy.
Na koniec idę na taką matrycę na której są 40 kilowe (talerzowe obciążenia) staje a nich , rękoma trzymam się uchwytów i kręcę się i tak 100 skręceń, potem idę do szatni się przebrać.

W trakcie takiego treningu zawsze biorę ze sobą 1,5 litry wody i ją wypijam.
Te ćwiczenia na siłowni, które wam przedstawiłem robię CODZIENNIE (wszystkie, nie dzielę ich na ileś tam dni) 5-6 dni w tygodniu ... dlaczego? Tata twierdzi, ze jak chce widzieć efekty to musze coś z siebie dać no i mówi ze szkoda dać kasę na karnet a nie korzystać z niego... Te ćwiczenia zajmują mi półtora godziny +/- 10 minut. Ja chyba nabawiłem się jakiejś choroby, nie mógłbym ćwiczyć na klatę raz w tygodniu czy dwa, od dziecka jestem nauczony by ćwiczyć ją codziennie, ale po przeczytaniu wielu postów na ów waszym forum, naczytałem się o spaleniu mięśnia i jego konsekwencjach ( fakt co fakt, przez te nie całe 2 miesiące poprawiłem swoją sylwetkę i to bardzo.) Jednak czuję strach, czuję się mały... czuje , że jestem zakłopotany, ponieważ, wielu z was stosuje diety, ja ich niestosuję ( mam bardzo dobry metabolizm, po każdym posiłku w granicach 20 minut idę do łazienki), jakieś odżywki, specjalne treningi, czuję się tak jakbym był nikim. Ćwiczę jak ćwiczę( by fajnie wyglądać-sylwetka)... nie wiem może potrzebuje pomocy psychologa... Ech... Komentując tego posta, prosiłbym by nie dawać jedno zdaniowych nic nie znaczących( nie na temat) zdań, ja wam się tutaj zwierzam, bo mam na dzieję iż być może jakoś mi pomożecie. Z góry dziękuje.