Tak z nudu naszla mnie mysl, na moim zdaniem ciekawy temat. Otoz pewnie kazdemu z was czasem nie jest latwo trzymac diete, mnie np nie raz skreca zeby zjesc cos slodkiego. Napisze wam co jem jak mnie trafia szlag, mam nadzieje, ze zainteresuje was temat i sami napiszecie jak radzicie sobie radzicie wtedy
1. Kisiel + slodzik- woda z odrobina maki, slodzik praktycznie 0 kalorii. Jest to slodkie i mnie nawet zaspokaja. Caly taki kisiela ma niecale 100 kalorii
2. Budyn + slodzik + mleko 0%- tu juz troche gorzej bo dochodza kalorie z mleka, ale calosc i tak nie wypada tragicznie
3. Placuszki- rozpuszczam slodzik w odrobinie mleka, ubijam piane z 4 jajek, dodaje do niej 1-2 zoltka, szczypte proszku do pieczenia, duzo rodzynek itp, lyzke maki, platki owsiane 100 gram i na koniec chlodne mleko ze slodzikiem, pieke to na patelni teflonowej bez tluszczu. Na koniec, ale nie zawsze samruje cienko dzemem niskoslodzonym (163 kcal w 100 g). Jest tego dosc sporo, wlasciwie idzie to potraktowac jako posilek
4. Twarog do makaronu- tak samo jak do placuszkow dodaje do niego slodzik rozpuszczony w mleku, naprawde o niebo lepiej smakuje
Ogolnie mam tych swoich przepisow weicej, wlasciwie kazdy opiera sie na slodziku (niestety), jak wpadne na cos ciekawego to napisze. Pozdro