Dzisiaj wróciłem od androloga. W tytule profesor,więc jechałem bardzo pozytywnie nastawiony. Byłem w gabinecie ponad godzinę, wszystko mi ładnie powyjaśniał. Powiedział,że winna jest u mnie przysadka i co...Jak przyszło co do sposobu leczenia to się kurde załamałem. Trzy razy mu mówiłem,że czytałem na temat leczenia testosteronem z hcg i olał sprawę. On przepisał mi takie leczenie: testo prol. 1 amp. za 3 tyg. natępna, potem znowu za 3 tyg. , potem kolejna za 4 tygodnie i ostatnia 5 fiolka za następne 4 tyg. Czyli 5 fiolek w przeciągu 14 tygodni. Nie widzę sensu w tym leczeniu, nie wiem do czego ma prowadzić. Jak dla mnie takie leczenie nie trzyma się kupy. Niby doktor mówi,że ma nadzieję,że coś zaskoczy w organiźmie,chociaż szczerze w to wątpie...
Powiedziałem również o tym,że może lepiej dzielić dawki na mniejsze, ale częściej. Aby nie było wahań hormonów. Pokiwał głową, przyznał rację, a jak znowu spytałem to w końcu jak dawkować to znowu wymienił schemat jaki napisałem wyżej. Ręce mi opadły. Facet jest profesorem(bardzo zresztą poczciwym),ale jest już sędziwy i obawiam się,że trochę został w innej epoce z leczeniem..co o tym sądzicie? W ogóle jest sens rozpoczynać taką kurację na samym testo prol z dawkami 1 amp raz na 4 tyg.?