chwile nie prowadzilam relacji ale to tylko dlatego ze bylam na wyjezdzie gdzie nie mialam dostepu do komputera.
Ktos moglby pomyslec ze jak wypad to od razu chwila luzu ale nie - nie dla mnie :D!
przez 5 dni bycia poza domem standardowo duzo biegalam w terenie. Nic tylko sie cieszyc ze noga nie boli , ani kostka ani nic!
odpukac! i oby tak dalej
łacznie chyba z 45km poszlo :D zarowno chodnikami drogami sciezkami jak i brzegiem plazy- ale przy tym ostatnim biega sie najgorzej. mimo iz widok i przyjemnosc z biegania na plus
na silowni tez oczywiscie bylam. ale w sumie tak sie juz do tej swojej przyzwyczailam ze zle mi sie cwiczy gdzie indziej.
dieta od prawie tygodnia czysto bialkowa.... jednorazowo moze wpadl litr mleka i jakis wafel ryzowy.
do startów zostało juz troche ponad 5tygodni takze zaczyna wlaczac mi sie opcja: panika.
trzeba bedzie odstawic ostatnie deski ratunku jakimi byla cola zero i slodziki ktore dodawalam chyba do wszystkiego co mozliwe:(
no ale trudno... 5 tygodni jakos bez nich trzeba wyzyc
ogolnie na bialku czuje sie sredniawo. czuje bardzo duze spadki sily, humoru... ehh... ale jak sie pooglada przed treningiem jakies motywatory to da sie przetrwac. zaczynamy poczatki najtrudniejszego etapu.