Cześć wszystkim!
Na początek trochę o sobie: 19 lat, student, 172cm, 80kg. :D
Jeśli chodzi o sport i zdrowe odżywianie to podchodziłem do tego niejednokrotnie. Niestety przedtem miałem jeszcze pewne życiowe porażki. Mianowicie między 1. a 2. gim zachciało mi się odchudzać. Pomyślałem sobie, że jak drastycznie zredukuję ilość żarcia to szybko schudnę. Oczywiście efekt był, ale niestety tylko w parametrach. W prawdzie waga spadła o jakieś 20kg w ciągu dwóch miesięcy, ale byłem słaby i warstwa tłuszczu została (chyba nie muszę mówić, że to normalny efekt w przypadku głodzenia się). Ale ogólnie rzecz biorąc przestałem być grubaskiem i to mi bardzo pasowało. Po jakimś roku zacząłem mieć jakieś napady bólów brzucha. Oczywiście nie fatygowałem się do lekarz, aż to pewnego pięknego, niedzielnego popołudnia tak mnie wzięło, że zebrało mi się na różaniec. Pojechałem na pogotowie i dostałem skierowanie na USG. Okazało się, że mam kamienie na woreczku żółciowym. Na początku 1 LO został wycięty. Od tej pory próbowałem coś z sobą zrobić- zarówno pod kątem diety jak i ćwiczeń. Jednak wiadomo jak to z ludźmi jest: napalą się na coś, parę dni poćwiczą i basta. U mnie to samo było.
Chociaż jakieś doświadczenie mam: rozpisywałem sobie treningi, można powiedzieć, że zapoznałem się z techniką ćwiczeń itp. Co jeszcze? W tamtym roku chciałem spalić trochę tłuszczu. Oczywiście popełniłem kolejny błąd: kupiłem spalacz tłuszczu, ale przynajmniej zaufany z tego co wyczytałem, mianowicie Animal Cut. Mój trening był mieszany: w ciągu tygodnia dwa treningi na siłce i trzy razy bieganie po 40min i tak przez miesiąc. Do tego dieta białkowa. Efekt: z 78 do 73. Tylko, że tym razem tłuszczu trochę spaliłem, a mięśni przybrałem. Wniosek: to i tak mnie nie satysfakcjonowało, żeby coś osiągnąć trzeba dłuższego, dużo dłuższego czasu.
No i teraz przechodzę do konkluzji. :D W końcu, co?:D Założyłem ten temat, ponieważ tym razem podejdę do tego poważnie w 100%. Samodyscyplina totalna. Myślę, że do tego dorosłem, ale to się okaże. Poza tym będąc studentem wynajmuję mieszkanie i dieta w pełni może być zależna ode mnie (mama nie będzie mi marudziła, że mam nie stosować diet i mam jeść to co ona naszykuje). A dieta to podstawa, bez niej nic nie osiągnę. Jaki jest mój cel? Przede wszystkim zdrowie!;) Ale poza tym chciałbym nabrać trochę masy. :P Krótko mówiąc sylwetka przeciętnego piłkarza (oczywiście nie z polskiej ligi :P).
Zaczynam wszystko od diety. Jeśli chodzi o ćwiczenia nie chcę od razu kupować karnetu na siłkę (chociaż mam do niej 20 metrów :D). Myślę, że na początek dobre będą zróżnicowane pompki (polecam artykuły z Men'sHealth) i rozciąganie się.
Pierwsze rozpiski diety i ćwiczenia z pompkami postaram się zamieścić po wszystkich świętych.
Chętnych zapraszam do śledzenia.
Pozdrawiam!;)