Po interwałach (czy to bieganych czy Tabata squads) czuję się paskudnie, jak każdy chyba. Ale nie to jest najgorsze. Mam kosmiczny skok apetytu. Mógłbym wtedy żreć bez opamiętania. W związku z czym zastanawiam się czy mógłbym robić te ćwiczenia przed snem żeby przespać ten ciężki okres głodu:
- ćwiczenia
- zaraz po białko + carbo
- umyć się, ogarnąć
- ok. 30min po treningu chudy twarożek z łyżką oliwy
- spać
Czyli ok. 35-40 min po treningu bym leżał. Co sądzicie? Jest to oczywiście wariant na redukcji. Interwały palą fat świetnie ale wścieku idzie dostać z powodu wzmożonego apetytu :(