Ten dziennik, ten raport dotykałby spraw zbyt prywatnych, a relewantnych dla treningu. Więc opisywać musiałbym rzeczy zbyt osobiste a całkowicie rzutujące na dzisiejsze trenowanie. Więc można albo trening uwolnić, tak w ogóle na stałe, od wszelkich prywatnych spraw, i traktować jako zawodowstwo, albo odrzucić dziennik od trenowania, i trenować już bez niego. Bo balansowanie między tymi dwoma kończy się deficytem tego co potrzebne w raporcie albo nadwyżką rzeczy okołotreningowych, które dotyczą spraw życia sensu stricto.
Postanowiłem napisać ten cieżar na nowo. Jaki ciężar? Przenoszenia sztangielki nad głową. Teraz to 2 kilo gryfu plus 4 x 4.8 i 4x3.7.
Przez pierwsze dwie godziny ćwiczyłem dwie pierwsze grupy mięśniowe. Robiąc po 8 serii przynajmniej, ze względu na przyjemność. 3 godzina to tricepsy, i jeszcze pół na przedramiona. Na tym zakończę raportowanie, może wspominając jeszcze, że ctrulina z argininą przed treningiem, a 2 amoki w czasie razem, są też dobrym rozwiązaniem. Reszta nie ma sensu bez nieujawniania szczegółów życia ;) Wpadło mi do głowy, by wiele razy w ciągu dnia się rozciągać. W końcu to ta sylwetka na treningu jest składową uzależnienia. I dać sobie zezwolenie na do 4 godzin treningu ;) W dni przed wyjazdem do pracy jeść dodatkowo garstkę orzechów włoskich i garstkę nerkowca. Zachować wypijanie tych 4 jajek po przybyciu na miejsce. Czasem odpuścić jeden trening, jeśli jest się w ciągu okraszonym stałymi dojazdami do pracy. I tak dalej i tak dalej :)
Tschüs ;)