Każda osoba która w coś wierzy, od razu ma z głowy problem sensu życia, bo religia go narzuca. Problem zaczyna się, kiedy np. mi nie wystarcza podany na tacy instruktaż, który w dodatku nie trzyma się kupy. Taki np. buddyzm zakłada, że człowiek który szuka sensu w życiu, po prostu musi pozbyć się cierpienia - bo gdyby przepełniała go radość i satysfakcja, to nie przyszłoby mu nawet do głowy, by szukać sensu życia. Jest w tym trochę prawdy. Śmieszne za to wydają się tzw. "zalecenia" by pozbyć się cierpienia. Sprawiają one, że buddyzm mogę zgnieść w kulkę i wyrzucić do kosza. Z każda religią jest to samo, nie dają one wystarczającej odpowiedzi. No bo tej odpowiedzi nie ma - za każdym razem kiedy staram się znaleźć ten sens życia, to po pewnym czasie jestem w punkcie gdzie byłem na samym początku. Uznałem, że jestem za młody żeby tracić czas na filozofie istnienia, a jak każdy normalny człowiek skupić się na tym co pcha do przodu - celach i marzeniach.