PDA

Zobacz pełną wersję : Przerywając stagnacje



Budrys
27-09-10, 12:39
Witam,
kłania się Budrys :p

wiek: 21
staż: nieprzerwanie od czerwca 2007 (40miesięcy)
wzrost/waga 177cm/75.5kg.

treningi do tej pory: siłownia-masówka, sporty walki-niecały rok, zakończone (siłka wygrała)...

cele: ożenić się bogato (żart!) prwdziwe cele: masujemy dalej, trenując z porządnym zaangażowaniem SW schudłem 6kg. w 6miesięcy, głownie fat., ale na masie mięśniowej też to sie troche odbiło. Ale odzyskamy "utracone włości" wróce do starej wagi 83kg, wypije szampana i lece dalej... kto by sie zatrzymywał na 83kg, co nie;D czasu na to mam sporo-swoje 40miechów stażu to ja mam zamiar pomnażać przez duże cyfry. Wzorem w tej kwestii jest Adam Adamski, polski kulturysta trenujący od 19 lat i wciąż nie kończy;)

uwagi: niestety czasem na treningu coś sie "przegrzeje", wiecie sami... Ja ostatnio mam problemy z odcinkiem piersiowym kręgosłupa. Jeszcze z tydzień nie będe mógł rozpocząć nowych treningów. Póki co odwiedzam lekarzy, masażystów, ortopedów. Musze odczekać.

suplementacja: BCAA, l-glutamina, cynk chelatowany, izolat białka serwatkowego (czyli same podstawy) Inhibit-E od najbliższego miesiąca, po nowym roku także kreatyna. Arginina, cytrulina-nie potrzebuje, choć swego czasu suplementowałem.

doping: jestem 100% czysty. Żadnych cykli.

dieta: mam raczej wolną przemiane materii. Satram sie jednak trzymać 5/6 posiłków.

najważniejsz-trening: trenuje na ogół w 8 tygodniowych makrocyklach, po których robie 7-10dni przerwy. Z początku liczba powtórzń oscyluje wokół 12-18 przez pierwszy tydzień, dwa. Potem klasyczna masówka, a ostatni tydzień dwa to treningi masowo-siłowe, z l.powt. 3-6. A rozpiska tygodniowa, czyli mikrocykl wygląda tak:
I grzbiet+klata
II bicepsy+tricepsy
III -------------
IV barki+kaptury
V bruch+przedramiona
VI czworogłowe, dwugłowe+łydki
VII --------------
przede wszystkim stawiam na dużą rotacje ćwiczeń co trening, choć niestety nie wszystkie są w moim zasięgu (amatorska siłka)

na co licze od was: na każde sensowne uwagi i spostrzeżenia. Uważam że przynajmniej przez pierwsze 4 lata na siłowni jest się tylko początkującym. A ja tej daty jeszcze nie przekroczyłem, więc śmiało.

D3
27-09-10, 12:52
I grzbiet+klata
II bicepsy+tricepsy
III -------------
IV barki+kaptury
V bruch+przedramiona
VI czworogłowe, dwugłowe+łydki
VII --------------

Czy ćwiczyłeś tak wcześniej czy to nowe połączenie?

Budrys
27-09-10, 13:19
Czy ćwiczyłeś tak wcześniej czy to nowe połączenie?
ohh,wiele było tych kombinacji. 5 treningów, 4 na tydzień, nogi w tym dniu, potem nie, w tym, a wcześniej to czy tamto...;) ale ogólnie ta rozpiska już faktycznie pare miesięcy nie zmieniana... Przede wszystkim wydajemi się że ustaliłem tak poszczególne dni treningowe, że optymalnie przebiaga regeneracja. Spójrz np.na przedramiona i bicepsy, albo barki i klate.
Poza tym co ważne: ustalam sobie priorytety. I tak np. barki kaptury to 6:2 (6 razy zaczynam od barków, 2 treningi od kapturów) przedramiona brzuch 4:4, klata grzbiet 3:5 (czyli 3 razy zaczynam od klaty).

Voice666
27-09-10, 19:25
Jak robisz ten trening klata + plecy to ile cw na kazda partie? bo taki troche ciezki ten trening jest chyba?

Micek185
27-09-10, 20:07
kombinuj im wiecej bedziesz kombinował tym więcej sie o sobie dowiesz,podpinam się pod Voica że klatka i plecy to cięzki trening i na dłuzszą mete może być uciązliwy szczególnie na drugi dzień,sam się przekonałem o tym jak chciałem przyżydzić troche na kasie i rozłożyłem tak trengi żeby robić na publicznej siłce nogi z plecami totalny nie wypał i tylko jeden trening taki zrobiłem.podejscie od zaczynania treningów np z kapturami mi się jak najbardziej podoba.w sumie nie widziałem żeby ktoś tu stosował taka rotacje.
brzuch przedramiona?coś mi się to nie widzi,jak dla mnie te partie zawsze są trenowane jako ostatnie bo mają bardzio duży udział w każdym cwiczeniu więc wystarczy je tylko "dobic"ale poglądy sa przeciez różne prawda?:)
jedziesz z koksem w garażu!

Budrys
28-09-10, 13:03
Zadaliście mądre pytania,
-istotnie trening grzbietu+plecy należy do ciężkich. Bardzo jednak polubiłem to połączenie. (Wcześniej miałem klate z tricami i grzbiet z bicepsami).
Ale uznałem że fajnie jest spompować całe ramie w jednym dniu-to raz,
a dwa że spotkałem się z opinią Schwarzeneggera który w jednym z wywiadów chwalił sobie połączenie grzbietu z klatką, gdyż obie te grupy mięśniowe mają wspólne przyczepy mięśniowe. Nie potrafię wskazać ich dokładnego styku, lecz gdy robi się z nich jedną sesję to na plus wychodzi zarówno mięśniom klaty jak i pleców. (wciąż mam gdzieś egzemplarz tego KiF-u, w razie zainteresowania moge to rozwinąć).
Dość ważne jest też, że na plecy i grzbiet zawsze wchodze dobrze zregenerowany (dzień wcześniejszy mam wolny).
Nie bez znaczenia w przyszłośći będzie też to że będę miał łatwiejszą drogę do super-serii. (no bo uważa się że najlepsze superserie to łączenie antagonistów, czyli bicepsy i tricepsy, grzbiet i klata)
i jeszcze na koniec wspomne o tzw. treningu push&pull, "ciągnij-wypychaj" w takim zestawieniu nie ma problemu by to realizować...

Osobiście dość chwale sobie to połączenie i jak narazie priorytety wynoszą tu 5:3, czyli prawie co trening zaczynam raz od klaty raz od grzbietu. Ale zdaje sobie sprawe że musze być czujnym i kiedyś napewno będe musiał troche więcej pozmieniać.

---------- Post added at 13:03 ---------- Previous post was at 11:04 ----------


podejscie od zaczynania treningów np z kapturami mi się jak najbardziej podoba.w sumie nie widziałem żeby ktoś tu stosował taka rotacje.
brzuch przedramiona?coś mi się to nie widzi,jak dla mnie te partie zawsze są trenowane jako ostatnie bo mają bardzio duży udział w każdym cwiczeniu więc wystarczy je tylko "dobic"ale poglądy sa przeciez różne prawda?:)
Jeżeli chodzi o kaptury, hmmm mam świadomość że to troszke koliduje z zasadą że najpierw trenujemy duże, a potem mniejsze mięśnie. No jednak jeżeli świadomie łamiemy tę zasadę dla priorytetów treningowych... wtedy myśle że przejdzie;) więc polecam

A z dniem mięśnie brzucha+przedramiona u mnie jest tak:
"haki mięsa" jak zwie się przedramiona, należą u mnie do jednych z najlepiej rozwiniętych mięśni (...) poczęści trening, po części fizyczna praca którą nieraz wykonywałem, a która ma ten plus że "idzie w łapy"
mięśnie brzucha natomiast należą u mnie do najgorzej rozwiniętych

wnioski:muszę mocno skupić się na rozwoju mięśni brzucha, oraz nie zaprzepaścić dobrze już rozwiniętych mięśni przedramion. Uznałem że jednego i drugiego nie osiągnę jeżeli będę trenował brzuch czy przedramiona jako dodatek do nóg czy ramion. Można by użyć takiego sformułowania- trenować te mięśnie "po macoszemu" albo inaczej "na odpierdol sie;P" a tak często niestety bywało gdy miałem już dość, a tu jeszcze przedramiona! albo mięśnie brzucha!

uznałem że jestem w stanie ćwiczyć 5 razy w mikrocyklu (robiąć odzielny dzień na "haki" i brzuch) Skądinąd udało mi się też dzięki 5 dniowej rozpisce wyjść na przeciw zasadzie że jeden trening powinien się równać góra dwóm trenowanym grupom mięśniowym. To też myśle plus. Natomiast że wyszło akurat brzuch i przedramiona a nie np. łydka+ brzuch, cóż ;) moja własna inwencja:)

fallenursus
28-09-10, 13:58
Ludzie powinni to czytac i wyciagac wnioski.

jaca666
28-09-10, 21:58
Podoba mi się Twoje podejście.
Dawno tu nikogo takiego nie było.

Budrys
29-09-10, 10:46
Cieszy mnie to.
Jednak ciągle trenuje na siłowni "garażowej" i prócz ograniczeń w sprzęcie, jest też ten problem że "nie moge podpatrzeć" treningu lepszych ode mnie. A to by się przydało bo czasy gdy było się świeżakiem i rosło się ze wszystkiego (znacie to panowie) minęły po tym pierwszym czy dwóch latach treningu. Pojawiła się pierwsza w życiu stagnacja...

Dlatego zakładam tę relację, i na to liczyłem co właśnie teraz następuje - że pojawiają się w niej takie osoby które mogą mi pomóc.

...Jeszcze chwila, niech ten kręgosłup mi odpocznie, jutro mam RTG odcinka piersiowego (nie chce tego zlekceważyć), a potem RUSZAM Z TYM ŻELASTWEM i licze na wasze wskazówki i rady ;)

Napinacz01
29-09-10, 13:16
Pozytywny typ z ciebie, dasz rade. Mozesz zarzucić jakies zdjecia.

Budrys
29-09-10, 13:44
spoko. w swoim czasie zasile foto-gallery;)

---------- Post added at 13:44 ---------- Previous post was at 13:42 ----------

ale RTG kręgosłupa moge zarzucić już jutro ;D może znajdzie się jakiś ortopeda-kulturysta żeby co popradzić ;P

Voice666
29-09-10, 17:44
Budrys - ogladaj filmiki w necie, nie tylko te xxx to cos podpatrzysz i pytaj i pytaj.

Micek185
29-09-10, 18:09
a ja bym chętnie zobaczyle foto nie tyle ciebie co twojej siłki:)

Budrys
30-09-10, 12:56
hehe, Micu ja bym Twoje "wynalzki" też chętnie zobaczył. Są czasem patenty, co? Ale Polak potrafi ! Skąd my to znamy? ;P
Drążek la-la mi przywieźli ostatnio, - ten co gadaliśmy. Już nie moge sie normalnie doczekać aż będe trenował.

Voice-oczywiści że podglądam filmiki (nie tylko te xxx;P ) ale bardziej mi chodziło o kwestie intensywnośći (liczby serii, czas odpoczynku...) a na większośći filmików można podszlifować tylko swoją wiedzę z zakresu techniki wykonywania. Rozumiesz? Natomiast "raportując" swoje treningi w tym pośćie będe mógł czekać na korekty z waszej strony-w odniesieniu do całości.

pzdr.

Micek185
30-09-10, 18:34
ja sam robiłem tylko modlitewnik,skos,stojaki i gryf.a wczesniej robiłem jeszcze dwie ławki na zamówinie,do wyciągu się zbieram ale cos nie mam na to czasu:)moze w weekendy cos bede mógł robic

a co do chodzenia i podglądania innych na siłowni to naprawde nie to samo co na filmach sam całe zycie cwiczyłem na swojej siłce a płacenie za publiczną wydawało mi się glupie ale jak zaczałem chodzić to zmienilem zdanie.fajny klimat dużo sprzętu pomosty do mc i siadów nie martwisz się ze podłoge rozwalisz a i czasem może ktoś cie asekurowac czy pogadac nawet mozna,spoko sprawa:)

Pioter1994
30-09-10, 18:57
Cieszy mnie to.
Jednak ciągle trenuje na siłowni "garażowej" i prócz ograniczeń w sprzęcie, jest też ten problem że "nie moge podpatrzeć" treningu lepszych ode mnie.)

Ja też dlatego tu jestem i czytam tę relację :)

Budrys
04-10-10, 14:56
Po prześwietleniu RTG: wszystkie kręgi prawidłowo rozmieszczone, kręgosłup zdrowy, przynajmniej na kliszy nic nie wyszło.
Wnioski lekarza ortopedy: "zapalenie przyczepów mięśniowych w odcinku piersiowym kręgosłupa. Do miesiąca przejdzie" TEN PROBLEM PORUSZYŁEM W DZIALE "ZDROWIE" W WĄTKU: http://www.e-gym.pl/showthread.php?29822-Kontuzja-kręgosłupa... może komuś się przyda... Do treningów wróce niebawem.

Budrys
08-10-10, 16:29
Luknijcie, czekam na opinie,
http://www.e-gym.pl/showthread.php?29881-Zapraszam-do-dyskusji...&p=380224#

Budrys
11-10-10, 12:54
Oto jak będzie wyglądał plan dnia:

7.30 pobódka
8.00 śniadanie
10.10 posiłek II
13.10 posiłek przetreningowy
15.25 bcaa i l-glutamina
15.40 +/- 17.10 TRENING
(bezpośrednio po: ćwiczenia rozciągające, 60-100g. węgli, 15min. po zakończeniu treningu 20-25g. izolatu białka)
18.10 posiłek potreningowy
21.10 kolacja
23.30 kacprzyk

Dzień nietreningowy:

7.30 pobódka
8.00 śniadanie
+/-10.10 posiłek II
+/-13.40 obiad
+/-17.40 posiłek IV
21.10 kolacja
22/23 aeroby-opcjonalnie*
23.30 kacprzyk**

(jeśli chodzi o to CO będzie jedzone--->prosze zakczekać na start treningów)
*aeroby opcjonalnie-chodzi o łagodne pedałowanie na rowerku 7km. lekko pod górke, ale nie zawsze-opcjonalnie znaczy: w zależności czy będę wracał po pracy na rowerze czy samochodem;P
**kacprzyk-w żargonie wojskowym-czy się chce czy nie, masz być w łóżku! światło zgaszone i ban:)

Micek185
11-10-10, 13:12
o 13,10 masz posiłek przedtreningowy ale trening zaczynasz dopiero o 15,40 to jest 2,5godz nie czujesz się juz głodny?ja bym dał ten posiłek albo o godz później albo dodał jeszcze jakąś przekąske przed treningiwem bo zobacz o 13,10 jesz pełnowartościowy posilek a drugi dopiero o 18 sam zobacz ile to godzin.
chyba dziś też wskocze na rowerek na pare minut:)

ps. Ty jesteś kotem?:D

Budrys
11-10-10, 13:37
co Ty pierdolisz, jakim kotem???? co masz na myśli?

o 13,10 zaczynam jeść, więc kończe o 13,40, to daje 2h do treningu. ale przed treningiem jeszcze bcaa i glutamina, bezpośrednio po zakończeniu odżywka...

Fakt - parę razy pod koniec treningu zdarzyło mi się mieć już wilczy apetyt i będe musiał to monitorować... w razie czego przyspiesze trening względem posiłku przedtreningowego...
ale lubie go jeść do syta, więc zobaczymy czy będzie taka potrzeba ;)
pozdro.

Budrys
13-10-10, 21:38
Nareszcie wróciłem :)

Przerwa trwała masakrycznie długo-od 5 września do 13 października... no comments...
Nietrudno się domyślić że po kontuzji i takiej przerwie pare dobrych treningów będe musiał poświęcić na "adaptacje"
A dzisiejszy i jutrzejszy trening to nawet nie adaptacja do treningów a "rehabilitacja"-prawie że... ale co zrobić?? rzucić się na ciężary i powrócić na "chorobowe" ? ...

Do rzecy:
Trening 19/10/2010

Grzbiet:
-ściąganie drążka, nachwyt, do karku, 30kg /// 2 serie x18 reps.
-to samo, nachwytem do klaty w odchyleniu tułowia /// 1x14
-to samo, do klaty wąskim podchwytem /// 2x18

Klatka
-wyciskanie na płaskiej sztangi 30kg /// 2x18
-na skośnej 30kg /// 1x18
-na ujemnej /// 1x18
-rozpiętki na płaskiej z 2x4kg /// 2x19

Tricepsy
-wyciskanie na płaskiej sztangi 30kg wąski chwyt /// 2x18
-ściąganie liny wyciągu 20kg oburącz /// 1x7
-to samo po redukcji ciężaro do ... 10kg /// 1x18

Bicepsy
-uginanie łamanej stojąc 28kg /// 1x18
-to samo po redukcji do 22kg /// 1x17
-uginanie z hantlami 11,6kg siedząc naprzemian-stronnie z supinacją /// 1x13
-to samo ale ręce pojedyńczo /// 1x13

Każda seria kończona z zapasem 1,2 powtórzeń. Dążyłem żeby robić po 18 repsów.
Mam ogromne, noo, powiedzmy duże spadki zwłaszcza w sile...
Ale po zakończeniu treningu i tak byłem najszczęśliwszym człowiekiem ;) bo nic nie bolało, kontuzja wyleczona ;) Jest dobrze :)

Voice666
14-10-10, 08:05
Byle do przodu.

Budrys
15-10-10, 10:17
Drugi trening. Potrwał 1h 45min. Założenia te same, każda seria kończona z zapasem 2,3 powt.
Nie można być zadowolonym po spadkach jakie są, ale ... ćwicząc bez kontuzji i tak należałem do najszczęśliwszych ludzi z tego forum;)

Do rzeczy:
Trening 14/10/2010

Czworogłowe:
-przysiady ze sztangąna barkach 40kg. /// 4serie x 26,30,26,24 powt.

Dwugłowe:
-uginanie podudzi leżąc /// 4 serie

Łydki:
wspięcia na jednej nodze stojąc na podkładce /// 3 x po17, 16, 15

Barki:
-unoszenie rąk bokiem w górę leżąc na ławce lekko skośnej /// 3 serie
-unoszenie bokiem w górę siedząc sztangielek 4kg. /// 4 x 18,16,12,10

Kaptury:
-szrugsy siedząc z hantlami 18kg /// 3x 18,16,16

Micek185
15-10-10, 12:38
*aeroby opcjonalnie-chodzi o łagodne pedałowanie na rowerku 7km. lekko pod górke, ale nie zawsze-opcjonalnie znaczy: w zależności czy będę wracał po pracy na rowerze czy samochodem;P
**kacprzyk-w żargonie wojskowym-czy się chce czy nie, masz być w łóżku! światło zgaszone i ban:)

nawiązywalem do tego myslałem że pracujesz w jednostce:)

wkręcsj sie stopniowo bez pospiechu,wazne ze juz wróciłes i nadrabiasz straty!

Budrys
15-10-10, 14:34
nawiązywalem do tego myslałem że pracujesz w jednostce:)

wkręcsj sie stopniowo bez pospiechu,wazne ze juz wróciłes i nadrabiasz straty!

Jasne kapralu!

jaka to radość wrócić do półświatka "pakerosów". ;) Nawet dietke trzymam bez najmniejszego kaprysu;) teraz jak sie przeciągam, czuje mięśnie że pobolewają i pieką, ahh, czuć że się żyje. Brakowało mi tego ;)
pozdro.

xxmłodyxx
15-10-10, 16:51
dawaj, dawaj.....

Budrys
18-10-10, 11:02
(dokończenie pierwszego tygodnia czegoś w rodzaju ogólorozwojówki)
Trening 17/10/2010

Przedramiona:
-uginanie nadgarstków ze sztangą łamaną 18kg. podchwyt, siedząc /// 2 serie
-uginanie nadgarstków zza pleców ze sztangą łamaną 12 kg. podchwyt, stojąc /// 2 serie
-uginanie nadgarstków ze sztangą łamaną 12kg. siedząc, nachwyt /// 2 serie
-to samo z pustym gryfem sztangi /// 1 seria

Mięśnie brzucha:
-unoszenie prostych nóg leżac (zakres ruchu od 45' w góre) /// 3 serie
-unoszenie nóg zgiętych w kolanie (zakres ruchu taki sam) /// 2 serie
-spięcia mięśni skośnych w leżeniu bokiem /// po 1 serii na strone

Budrys
20-10-10, 20:21
Trening 20/10/2010 (początek tygodnia wprowadzającego do właściwego makrocyklu, czyli z mniejszą intensywnością niż zazwyczaj)

Baki:
-unosznie rąk bokiem w górę w opadzie tułowia, 2x4kg /// 5 x 17,15,14,14,14
-wyciskanie 2x18kg siedząc /// 3 x 10,5,5
-wyciskanie 2x16kg /// 2 x 8,8
-wyciskanie 2x14kg /// 2 x 10,8
-wyciskanie 2x12kg /// 2 x 11,9

Kaptury:
-szrugsy, stojąc z 2x23kg /// 2 x 16,12
-z 2x19kg /// 13,15,13,13

Przedramiona:
-uginanie łamanej 12kg, siedząc, nachwyt /// 4 x 17,12,9,8
-uginanie łamanej 12kg, podchwyt zza plecy /// 2 x 22,15

Giro
21-10-10, 13:11
kacprzyk




capstrzyk ;)

Budrys
21-10-10, 13:18
hehe. i widać kto był w wojsku, a kto się wymigał ;P

-racja Giro:)

Budrys
21-10-10, 21:16
Trening 21/10/2010 (nadal wprowadzenie)
Czworogłowe ud:
-hackprzysiady ze sztangą 50 kg ....... 5 x 18/16/18/16/?*/16 *być może było 6 serii ale się zdekoncentrowałem. Tyle razy mówie: nie gadać do mnie jak mam trening, nie rozmawiać, nie pytać, nie dzwonić. NIEee. No i qurwa mogło być 5 mogło być 6 serii. ? więc uznajmy to co pewne-5 serii

Dwugłowe ud:
-uginanie podudzi leżąc ......... 5 x 10p/25/25/20/17

Łydki:
-wspięcia na podkłade na jednej nodze.......... po 3 serie
-wspięcia obie nogi naraz, (tylko ciężar ciała).......1 seria

Mięśnie brzucha:
-cable crunch siedząc z 20kg. ............ 4 x 20/20/20/20
-unoszenie nóg leżąc .................. 2 x 13/14/13

Voice666
22-10-10, 08:09
Kiedy wchodzi Inhibit?

Budrys
22-10-10, 11:22
We wtorek. Tzn. zostały mi klatka, grzbiet, bicepsy, tricepsy-do zrobienia bez dochodzenia do maksimum. A później już treningi z normalną intensywnością. Więc wtedy rozpoczne ATD.
(Wiem, wiem, wlecze się to, ale narazie pomyślnie wracam na stare tory. A przecież było 5 tygodnii przerwy, jest po czym się reaktywować.)

Budrys
22-10-10, 13:01
Co sądzicie o aminokwasach w płynie??
Chcecie pomóc? zapraszam do dyskusji:
http://www.e-gym.pl/showthread.php?30053-Super-Amino-Liquid-v-s-Amino-Muscle-16.500-(aminki-w-płynie)&p=383375#post383375

Budrys
24-10-10, 21:59
Trening 24/10/2010 (ostatni z tzw. "readaptacyjnych" )
Grzbiet:
-wiosłowanie sztangą 40kg. w opadzie tułowia, podchwytem............3 x 20/18/13
-wiosłowanie sztangą 40kg. w opadzie, nachwytem.................. 3 x 11/12/12
-ściąganie drążka wyciągu 40kg. średnim podchwytem w odchyleniu tułowia...............3 x 11/8/10

Klatka:
-WL na płaskiej sztangi 40kg............ 1 x 22
-to samo z 50kg................. 2 x 13/11
-WL na skosie dodatnim ze sztangą 50k. ............. 1 x 9
-to samo po redukcji do 40kg................ 2 x 11/11
-ściąganie linek wyciągu z obciążeniem 2x10kg. w reżimie ekscentrycznym............. 2 x 13/13

Tricepsy:
-ściąganie liny wyciągu, oburącz z 20kg............... 4 x 12/10/8/8
-francuskie wyciskanie sztangielki 15.5kg. leżąc, oburącz.............. 2 x 14/12

Bicepsy: (na prawie pustym baku, bo wczoraj nie mogłem trenować i dziś musiałem połączyć 4 in 1)
-uginanie stojąc ze sztangą łamaną 30kg...............4 x 14/8/6/5 z przerwami po 30 sek.

Trening trwał 1h 45 min. i został rozpoczęty 1h 45 min po posiłku przedtreningowym.

Budrys
30-06-24, 18:20
29.06.2024
Wczorajszy trening, to mięśnie ramienne w 2 ćwiczeniach po 7 serii, następnie kaptury, też dwa ćwiczenia, ogólnie zawsze są dwa, po 7 serii. Potem bicepsy i naramienne.
Po treningu skurcze, aż do aerobów na rowerze następnego kurwa dnia, na treningu olbrzymie wyciszenie, skoncentrowanie. Prawie medytacja, oczywiście nie w azjatyckim znaczeniu. I coś jeszcze: 3 razy wchodzenie pod błyskawiczny zimny prysznic, żeby ujarzmić duchotę i podkręcić energię. Mimo to wyraźny spadek siły przy bicepsach, za to niespodziewanie duża radość przy barkach. Wyciskanie opływowy stojąc to super sprawa. Napinanie mięśni na pusto po prawie każdej serii - to również super. Treningu zamknięty w nieco ponad 2 godzinach. Po raz pierwszy w takiej konfiguracji ćwiczonych mięśni i z taką ilością serii. Zdecydowanie na plus. Czuć tym, co było kilkanaście lat temu - czyli czymś nowym dla mięśni. Nieznanym im. Taki był cel. Podczas przebudzania się w nocy ręce jakby zaskoczone cały czas tym, co zrobiły. Durny to opis, ale prawdziwy. Udało się zaszokować mięśnie! Szach i jebany mat. Teraz tylko wytrwać w nowym planie treningowym. Stąd potrzeba odpłynięcia i koncentracji. Bazując na doświadczeniu wspomagałem się zagryzaniem dekstrozy z magnezem i zwykłej. Masa woda wypita. To nie takie ważne, to normalne. Na co zwrócić uwagę? Że steki zajebiście wchodzą. Że ręczniki zawsze trzeba podkładać pod odstawiane ciężary, jakie by nie były, bo koncentracja nie obejmuje tego, co się dzieje po ćwiczeniu. Że dużo wody się nosi a dodatkowo może być ślisko. Stąd jeden ręcznik pod nogi w łazience. I darować sobie gacie. Na treningu 3 kapsy kreatyny Olimpu, przed 2 amoki, jedna kapuczina, 1 arginina, i oczywiście bcaa z lizyną. Bodajże 3 + 1. Układ trawienny ograny przez tę ciepłą kawę - nic nie poczuł że za dużo mu tych proszków Po treningu zawahanie czy nie dodać miodu do hydrolizatu białka BioTech. Ale raczej dobra decyzja że bez. "Raczej" - a zatem można któregoś dnia spróbować. Czemu nie.

Budrys
01-07-24, 14:14
30.06.2024
Czy dojazd 14,3 km. do pracy, jak najszybciej, na rowerze, a potem drugie 14,3 km. do domu można nazwać aerobami? Można, chyba można. Treningiem nóg tego się nie nazwie, bo te nogi, moje nogi, są przywykłe od 10 miesięcy do pokonywania tej samej trasy raz, a czasem dwa, czasem nawet trzy razy w tygodniu.
To co należy zaznaczyć, zarazem uzupełniając notatkę z poprzedniego treningu, to to, że odżywka potreningowa była wypita grubo po 22-jej, a koło północy wszedł posiłek, 200 gram steka z ryżem i ogórkiem że szczypiorkiem. Kurwa jak ja lubię i ocet i szczypiorek. Jebany ogórek euro 50. Ja pierdolę. A gdy wpisywałem ogórek, to słownik automatycznie poprawił na od dużej litery. Czyżby myślał że mam na myśli Magdę Ogórek? Nieważne. Co z tym posiłkiem - no nic, już wczoraj napisałem że wchodzi jak ciasteczko. Trza tylko dużo, dużo dobrze gryźć, bo przy piersiach z kury to nie takie oczywiste. Połykam je więc? Chapkam jak pies? Możliwe, mama zawsze tak to określała. Byłem głodny chyba. Faktem jest, że kurczaków nie gryziemy tak dokładnie przez delikatność mięs, a to błąd. Im lepiej, drobniej rozdrobnisz tym pewniej białko się wchłonie. Poszedłem spać przed trzecią w nocy. A koło 5 rano wsypałem z 30 gram izolatu białka z BioTech USA do przygotowanej wody, i poszedłem dalej w kimę, wypłukawszy uprzednio japę w listerinie, bo leczenie zębów w Niemczech bywa w cholerę kosztowne. Jak ma to znaczenie, a ma, to koło 9. rano, znów po przebudzeniu, wypiłem, jak co rano od 2 tygodni, actimela. Bez cukru. Śniadanie przed południem, pobudka o jedenastej.

Budrys
02-07-24, 15:44
1 lipca 2024
Update potreningowy. Apetyt dopisuje bardziej niż zazwyczaj. Nawet nieurodziwe, zatłuste kabanoski, przeterminowane o ponad miesiąc, mające po ponad 500 kalorii na sto gram i w tym 29 białka, są brane przez żołądek z pocałowaniem ręki, i dalej przekazywane do trawienia bez żadnych skarg od jelit. To jest symptom że organizm jest w trybie pracy. Wiadomo od kogo zależy, czy to będzie dalszy anabolizm, czy pierdolony katabolizm. Pierwszy raz piłem też odżywkę traktując ją jako dopełnienie posiłku. Być może dlatego że najpierw wypiłem, po chwili jadłem, to nie było nawet śladu, żebym przesadził z ilością białka. Inna sprawa że dwa tosty z szynką i serem nie mogły go wiele dostarczyć. Zdziwiony jestem, jak cudownie bicepsy czują wciąż przedwczorajszy trening, mimo że tylko 2 ćwiczenia na nie zrobiłem. Co napisać ważnego. Hm. Monohydrat kreatyny nie byłby złym pomysłem, poprzedni cykl miałem w marcu, który to w przeciwieństwie do grudniowo-styczniowego nie wszedł dobrze. Zaopatrzyłem się dziś po pracy w kolejne pudełko tego bestsellera, ale wciąż, mimo że taki jestem stary, mam ochotę dumać w głowie I sprzeczać się ze sobą, czy aby zależy mi by się nabić wodą. Wiem, że to nie tylko o to chodzi, ale chyba bardziej mi odpowiada zażywanie jej na każdym jednym treningu, zamiast po parę tygodni. Ostatecznie mnie interesuje siła i wytrzymałość na poszczególnej jednostce treningowej, i to nie na początku, nie nie, ale pod koniec i w środek. Tak jak ostatnio gdy brałem bicepsy na ruszt jako trzecie w kolei. Nieważne. Już nie cofnę czasu. Tym lepiej. Obym tylko się nigdy nie dowiedział, że kreatyna nie działa po 5 minutach w krwiobiegu. Bo głupio by mi było. Muszę z niej, albo z efektu placebo jeśli ona tak nie działa, uczynić dodatkowe źródło zasilania do napierdalania ponad miarę. Nic się nie liczy. Tylko to aby dobrze technicznie podnieść, i skopiować to z 7, 8 albo 6 razy. Nienawidzę i nie będę tolerował że siły brak. A objętości treningu nie ruszę, bo czuję, że to jest to. To czego potrzebowałem po latach treningów niby dobrych.

Budrys
07-07-24, 14:10
Trening 3 lipca 2024
Komornik na karku i zła relacja z dziewczyną zamiast posiadania czegoś wznioślejszego na myślach, to nienazbyt duża motywacja do treningu, aczkolwiek gdy wie się, że ma się rację, przynajmniej co do ponad połowy, to okej, może i tak być. Dopiero po pierwszej serii "odkryłem", że przychodzi mi mierzyć się z całą objętością treningu, a nie tylko z tym, aby go zacząć. Że musi tej motywacji starczyć do końca, na całe 56 serii. Z powodu siłowni, gdy spoglądniesz przelotnie sobie w oczy w lustrze, wciąż czujesz się jakbyś miał dwadzieścia lat, i życie nie przegrane, ale całe przed sobą. Może to i ułuda, ale powiem co na pewno nią jest: potrzeba motywacji, bo po kilkunastu latach treningów choć używasz jej codziennie, to tak naprawdę już jej nie potrzebujesz. Tak jak rozpędzone auto nie potrzebuje nogi na gazie przez chwilę. Filozofowanie nie dobre jest przy liczeniu serii. Z tego powodu zrobiłem 7 albo 8 serii na tricepsy w drugim ćwiczeniu, bo to od nich zacząłem trening. O tym aby napinać mięśnie izometrycznie po każdej serii zapomniałem totalnie przez takie pierdolenie, filozofowanie. Cóż dalej więc było? Złość i koncentracja. Na szczęście tricki i tak były już na tyle spięte, że podnoszenie do ust szklanki z wodą dawało mi ciągnięcie za nie. Zajebiście! Może nawet zrobiłbym serię karną z radości, gdyby nie to, że czas leci jak szalony. Ot, i tak właśnie rodzi się motywacja, nawet jak przed treningiem jej nie dużo. Jeszcze tylko dodam, że przy treningu grzbietu zorientowałem się, że przecież stosowałem starą metodę 2 dodatkowych powtórzeń po 2 dużych oddechach od zakończenia każdej serii, a więc to jak napinanie, albo i lepiej. Czyniłem to przy tricepsach bezwiednie. Bezmyślnie, po prostu z przyzwyczajenia. Dobrze, dobrze. To jednak wydłuża bezlitośnie czas, (o ile? Nie wiem kurwa, o jakieś 30 sekund na każdej serii), jak wyhamowywanie auta na czerwonych światłach, dlatego odpuściłem to założenie treningowe tydzień temu. Jeżeli się do tego założenia powraca - rozmyślnie czy nie - to akcentuje się bardziej tę grupę mięśni od której zaczyna się trening i dopuszcza, że w ostatniej, czwartej trenowanej, będzie na pewno mniej energii. Uwzględniam kolejność ćwiczonych mięsni i tak i tak i tak, w ten sposób, że w swoich notatkach zapisuję kolorem żółtym te dwa co były na początku ćwiczenia. Czerwonym kolejne. Potem niebieski i fioletowy. Grzbiet - wiosłowanie nachwytem i chwytem neutralnym było dziś kolorem czerwonym. Następnym razem będzie fioletowym lub żółtym. Załączam screena, jak to zgrabnie można się wtedy poruszać po wyborze ćwiczeń na dany trening. Przy ćwiczeniach na klatkę dziwne napięcie, stres, że ten trening źle idzie, i obiektywnie faktycznie bardzo źle z czasem przez zapisywanie każdej myśli po każdej serii ćwiczenia. Trudno się jednak oderwać gdy się zacznie. To bardzo źle. Potępiam się za to, mało kiedy niszczę sobie własne treningi. Dziś w chuj za długo, więc pojawią się pomysł, by nie trenować przedramion z racji, że tydzień temu były robione po starym planie, jako jedyne na trening, w 3 czy 4 ćwiczeniach. Nie ma wyjścia. Chyba tak zrobię. Ja pierdolę.

Pracuję 3 dni w tygodniu, by mieć 3 dni na treningi i 1 dla dziewczyny. Wtedy wykorzystuję ten dzień przeważnie na trenowanie łydek, bo wychodzimy pograć w badmintona, poskakać na skakance. Wiem, mało profesjonalne. Nie ćwiczę ud, bo nie mam jak, nie mam gdzie, i nie mam za co. Ale zawsze raz, czasem dwa, i tak jadę do pracy na rowerze, więc staram się ponapinać i odżywić dobrze wtedy. Wypić odżywkę przed podróżą albo aminokwasy po niej. Przez pół roku wykręciłem z półtora tysiąca kilometrów i zaoszczędziłem ileś tam na paliwie. Jestem za dumny aby iść do szefa i powiedzieć, że należy mi się dodatek na benzynę tak jak innym, nawet jeśli nie mam auta. Pierdolę go, tak jak i powód dla którego mam komornika. Choć jeden trening gdy on przyjdzie, to na pewno mi zepsuje. O jak dobrze się ćwiczy, górując nad wszelkimi problemami. Tak właśnie kończę ten trening. I dodaję miodu do odżywki. Nie wspomniałem że przed treningiem 1,5 godziny wypiłem izolat białka serwatkowego a po hydrolizat. Beef protein zostawiam na noc. Był to jeden z najgorszych treningów ever, z powodu nie wypełnienia założeń treningowych z własnej winy. Jeżeli można sobie wybaczyć, a można, to przez drżące odczucie wyczerpanie całego organizmu po klatce. Aha, kurwa, o kreatynie zapomniałem, ale i bez niej jestem zadowolony z wyciskanego ciężaru przy drugim ćwiczeniu na klatkę. Niezła amatorszczyzna. Zostawia duże pole do ulepszeń na następnym treningu;) Teraz okularki na nos i do gotowania piersi z kury!
Trening zjebany. Powinienem lepiej zadbać o pożywne odżywianie przed treningiem i aminokwasy tuż przed zamiast iść w odżywkę. To najcenniejsza dzisiaj myśl.

https://ibb.co/C6JQ4rK
https://ibb.co/kJLzbrQ
https://postimg.cc/6Tfg4JhX
https://i.postimg.cc/6Tfg4JhX/Screenshot-20240703-210543-Samsung-Notes.jpg (https://postimg.cc/6Tfg4JhX)
https://i.postimg.cc/gnhV256P/Screenshot-20240703-210504-Samsung-Notes.jpg (https://postimg.cc/gnhV256P)

Budrys
07-07-24, 14:11
Trening 5. lipca 2024
Przedziwne, i najnormalniejsze przecież zarazem, jest to że w treningu mięśni brzucha to ból zakreśla pod koniec seryjki granicę, po której jest STOP. Dalej nie. Odpowiednikiem tego jest wydolność dla treningu łydek. Przy wszystkich innych ćwiczeniach to siła i jej brak określa gdzie jest granica danej serii. Gdy nie dzwigniesz więcej - musisz odrzucić. Przestać. Boli, ale dopóki jest siła, ignorujesz to, że boli. Przy brzuchu tak nie ma. Musisz przestać bo tak boli, tak pali, tak rwie, jakby targało włókna mięśniowe. Pruło je. Nie lubię takich treningów. O ileż więcej kulturystyka ma wspólnego z pracą sprintera niźli maratończyka. Ileż razy sprinter podobny jest do ciałem do kulturysty niźli jest maratończyk. No i co z tego? Nic. Ile to razy chodziłem zgięty jak drzewo na wietrze nazajutrz po treningu mięśni brzucha? Niewiele. Przez 17 lat treningów mięśnie brzucha trenowałem łącznie może przez 6. Wracajmy jednak do bólu. Próbuję w nim znaleźć motywację. Boli za to że nie trenowałeś regularnie i stale. Dobre, ale to kłamstwo. Mięśni brzucha nie ma co trenować, jeśli nie jesteś na tyle szczupły, aby po napięciu było je widać, to drugie kłamstwo. Można być silnym bez trenowania mięśni brzucha, to trzecie. Tłuszcz na brzuchu to twoja sprawa, nie mieszaj w to mięśni brzucha. To po pierwsze, a po drugie podczas wyciskania hantli oburącz stojąc robiąc francuskie, następnego dnia można poczuć jak prócz tricepsów bolą też mięśnie proste brzucha. To najszybszy dowód, by pokazać ile brzuch może wnieść lub odebrać z siły. Wie to każdy prosty kulturysta, ale kiedy nie ćwiczyło się mięśni brzucha przez ileś lat, to nie jest się żadnym. Skromność jest grzechem. To przez skromność nigdy nie nazywałem tego co robię kulturystyka. Lub prawie nigdy. A wtedy łatwo sobie odpuścić i robić tylko to co przyjemne: klatkę, bicepsy, grzbiet, tricepsy, barki, słowem wszystko prócz łydek i mięśni brzucha. Skromność to grzech, samospełniająca się przepowiednia. Wszystko co teraz mam, to pionowe zagłębienie nieco powyżej pępka, będące jakby rowkiem, idące pod klatkę piersiową gdy wciągnę brzuch. Trudno, życie jest jedno, trza robić co się da, ale jedno jest w nim pewne: bez silnych mięśni brzucha sylwetka nie wygląda silnie. Co najwyżej masywnie. Ale przecież to było ideałem, celem, kiedy zaczynałem.

Budrys
07-07-24, 14:12
Trening 6 lipca 2024
Rozpoczęty od barków, gdyż przed tygodniem były trenowane jako ostatnie. W pierwszym ćwiczeniu na nie weszło po 8 serii na każdą łapkę, bo z początku towarzyszył treningowi katar kiszek. Przejebana sprawa. Coś trzeba wymyślić. Co? Choćby brać 2 x kreatynę. A mobilizacji, wyzbycia się senności, mocy szukać endogennie. Arginina i tak i tak już od dawno jest nieodczuwalna, dziś była przedtreningowo tylko jedna, dwa amoki i kawa. Plus BCAA z leucyną. Co zaszkodziło? Bo przecież nie dekstroza. To rozbija trening, sabotuje go. Nawet pod koniec drugiego ćwiczenia musiałem wysiąkać jelita. Dalej, problem numer dwa: ćwiczenia na jedną łapę, i w dodatku dwa powtórzenia po dwóch oddechach odpoczynku. Kurwa, czułem wręcz stres, że to za długo. Strapienie wywołuje presję. Dobrze szło, bajecznie, bajka, ale ostateczną konsekwencją było nie przetrenowanie czwartych mięśni, czyli kapturów. I stąd problem numer 3. Może trzeba wymyślić trzeci dzień treningowy. Rotacyjny, polegający na tym, że niewydymki z dwóch treningów się zbiera, i ćwiczy razem w następnym tygodniu. Albo wręcz systemowo wyrobić dzień C. Wówczas trenować A i B w jednym tygodniu, potem C i A, weekend, praca, wolne i B i C, potem znów A i B. Nie wiem. Równie dobrze wydaje się trenować brzuch razem z... z kapturami dajmy na to i przedramionami. Ale wolę zostawić brzuch solo. A i trzy dni zapierdolu to za dużo. Wracając jednak do treningu: siły było dość, przy bicepsach nawet trzeba w rozpisce zwiększyć ciężar dla modlitwnika i uginania hantlami siedząc, bo robiłem po 3 powtórzenia więcej od przewidywanych. Genialnie. Trening w żadnym wypadku nie poszedł więc na starty, ale szkoda, że po ramiennych jako trzecich, nie było już czasu robić kapturów. Należy więc albo kategorycznie odejść od robienia dokładki do serii. I tylko napinać mięśnie izometrycznie. Lecieć przez to szybciej. Bo to wbrew pozorom ma sens. Chodzi o komplementarność! Albo chuj znajet. Cytrulinę kiedyś wypróbować. Łykanie argininy o innej porze niż treningowa, na przykład na treningu wydaje się tak samo ryzykowne. Jej wpływu na pompę już nie widzę. Najchętniej trzymałbym ją w ustach i wypluwał co się nie rozpuści, bo to może od kumulacji substancji przeciwzbrylających dochodzi do dyskomfortu. Jaka jest wtedy koncentracja, jaki rytm? Na pewno dodawanie łyżki miodu do odżywki potreningowej to super pomysł. Byle nie więcej. Od teraz 3 tabletki kreatyny z rozgrzewką,1 amok po trzeciej serii, kolejny po szóstej. Znów 3 tabletki kreatyny przed trenowaniem mięśni numer trzy. EAA po jednej kapsułce co 2 serie w mięśniach numer 2. Wypróbować to. Kawy nie pić, argininę odstawić. Otoczki żelatynowe wyrzucać. Do wszystkiego dodawać dekstrozę. Brak przetrenowania przedramion i kapturów uznać za frycowe, od nich zacząć treningi w następnym tygodniu.

Budrys
09-07-24, 15:54
9. lipca 2024
Tydzień temu nie wiedziałem czy nazwać to treningiem aerobowym czy kichujem, dziś dalej nie wiem, ale po raz pierwszy od września, na dziesiątym czy 11. kilometrze, po zejściu z rowera robiło mi się słodko. Siadłem więc przy rowie jak menel, bo i tak bym nie dał rady dalej maszerować pod tą górkę. Trzeba by zobaczyć w google maps jak to wygląda pierdoleństwo. Bergwinkelstr z Bad Soden do Pflegeheim Bellings. Ostatni raz miałem tak jako 12-latek może. Wtedy też nie zemdlałem, bo nigdy w życiu nie zemdlałem, ale dziś jestem pełen rozterek, strapień, bo jak ja mam kurwa zapatrywać się na te dojazdy do pracy i z pracy. Nieprzyzwyczajony z początku uważałem je za niezły trening ud.
W dwa ostatnie dni miałem szczęście i do pracy jechałem z pielęgniarką, która pracowała niegdyś na chirurgii, ostrym dyżurze. Podpytywałem czy w karierze zdążyły jej się rany postrzałowe, albo ciosy od noża. Mówi, że tylko raz zrobiło jej się słodko, jak trzymała urwaną nogę, którą usiłowali podłączyć z powrotem do kabli. Szacun dla lekarzy, przynajmniej próbowali, ostatecznie i tak musieli amputować. Nieważne. Dla mnie ważne co jadłem przed pracą. Dwa dojrzałe banany i trochę makaronu. Oraz odżywka z izolatu zrobiona na mleku. Rano actimel. Ach... Nie ach, tylko po co zajadałem się na noc czekoladą popijaną fantą?! Nieotwarte pestki dyni czekały. Mam nadzieję że pisząc to tu, już nigdy tak nie postąpię.

Budrys
14-07-24, 17:21
Update poaerobowy
Głodny, 2,5 godziny po dojechaniu zrobiłem przerwę i posilałem się kabanoskami. Bez pieczywa, za węgle robiły daktyle. Tani szampan z lodówki zastępował co innego fajnego do picia. Głowa bolała od gorąca, od drogi, od słońca. Musztardy słodka i kwaśna uprzyjemniały bezssmak kabanosków. Głowa bolała coraz bardziej przez następne 2 godziny. Toteż od pielęgniarki która rozlała tego szampana 4 osobom wziąłem ibuprofen. Radziła 1 tabletkę wziąłem 2. Bo dwie minuty wcześniej zrobiło mi się też mdławo, więc chciałem jak najskuteczniej pozbyć się przyczyny, czyli bólu głowy. Niestety jak z deszczu pod rynnę, bo rychle nazbierało mi się na pawia. Wyżygałem po paru minutach wszystko. Wszyściutko aż do krwi. Miałem w życiu dwie gastroskopie. Na trzecią nie pójdę za nic. Muszę wiele pozmieniać. Świta mi, że mógłbym wrócić do treningów na czczo. Że mógłbym dużo więcej pić odżywek, a mniej jeść. Pisząc to, wciąż jest 9-ty, a mam pół kilo łososia z datą do 11-go i 600 gram cycka z kury do 10-go, czyli do jutra. Najchętniej bym nie trenował w pierwszym z moich czterech dni wolnych, ale zobaczę. Pozostaje przyklepać taki plan, jak wyżej. Wbrew pozorom nie ma dużych albo nawet prawie żadnych spadków sił. Nie było znaczy. Minus jest taki, że śniadanie to zarazem posiłek potreningowy, a zaczynać dzień de facto od mięsa to też licha sprawa. A może nie?
Ugotowałem sobie siemię lniane, będę je pijał w noce. Budził się, wówczas wstrząsał odżywkę. Po godzinie trenował. Nie wiem co z tabsami. Może nic. Null. Zdrowie na pierwszym miejscu. Mam wrażenie jakby każdy nierozpuszczony proszek drażnił mi żołądek. Czy się mylę? Mam na to wyjebane, zdrowie na początku. Po trzech latach związku, czwarty rok idzie, wyobraziłem sobie swoją dziewczynę jak mi robi loda. Do samej wyobraźni i wspomnień kutas mi stanął. Nigdy nie zrezygnuję ze zdrowia. Chujowo, jeśli przez to mięśnie nie będą rosnąć.

Budrys
14-07-24, 17:23
10. lipca 3024
Nocny plan wykonany. Ranek bez bólu brzucha, i z jasnością umysłu, że przecież to bez sensu, aby trenować na czczo mięśnie, jeśli wczoraj zjadłem dwa banany, wypiłem dwie odżywki, 300 gram grysiku, bo wyżyganych dwóch tabletek i dwóch opakowań kabanosów nie będę liczył. Nie będę też zakładnikiem dat na jedzeniu. Kotlety i tak dziś zrobię. Albo moja dziewczyna, w co wątpię. Dopiero po takim, normalnym dniu, i normalnej kolacji można nazajutrz próbować trenować. Wpadło mi na myśl jeść bezpośrednio po treningu. Czyli gotować przed nim, z samego rana. Wstać, wypić odżywkę, przez godzinę ugotować, to nic że ostygnie. No i... będę sięgał po amoki. Oraz kreatynę. O innych suplementach na razie zapomnę. A w każdym razie w porze treningowej.

Budrys
14-07-24, 17:24
Trening 12. lipca 2024
Wypoczęte ciało. Nie da się chyba zrobić raportu. Nie post factum. Hydrolizat na mleku wypity o 10.50 trening po 12.20. Każda najdrobniejsza sekunda jest cenna, może być cenniejsza od innych, dlatego nie można robić raportów na bieżąco. A fale odczuć, wrażeń, są tak szumne, zdumiewające oraz liczne. 3 kreatyny Olimpu z dekstrozą na rozgrzewce, 1 amok po 3 serii, drugi przed drugim ćwiczeniem. Potem jeszcze 2 kreatyny w okolicach trzeciej grupy trenowanych mięśni. Można szukać sensu opisywania zjawisk, ale się go nie znajdzie. Jest tylko fakt ich wystąpienia. To tak samo jak z szukaniem sensu obecnych treningów, że może się okazać samobójstwem mięśniowym, a nie żadnym sensem ich rozwoju. Ale po pierwsze mogę, MOGĘ, po drugie chcę, po trzecie pragnę tego co robię, bo daje to taką odmianę. Bywa źle, ale nie na tyle by serio powiedzieć, że to źle. Krew, może przez upał odpływa z głowy, a z nią wyrazistość obrazu z oczu, i pojawia się cień jak wtedy gdy słońce przykrywają na chwilę wartkie chmury. Ale ja dobrze wiem, i śmieję się z tego, bo dobrze wiem, jak daleko jest do omdlenia. I błogosławię ostatni dzień aerobów, gdy na prawdę musiałem usiąść, bo teraz wiem, że to tylko odpływ krwi, ale w mięśniach ich dość, i to zamroczenie nic nie znaczy, a nawet lepiej że się pojawia, bo można być pewnym, że prawie cała krew teraz w klacie i ramionach, które dadzą sobie radę. I dały, a ja dałem radę zrobić przedramiona, klatkę, grzbiet i tricepsy, czując jak komplementarnie wiosłować gdy wcześniej się wyciskało. Swoisty push and pull. Psychika płata ci figle, twierdzi że nie dasz rady, zegar pokazuje prawie 3 godziny gdy kończysz trening jak robotę. Bo aż zaskakujesz się, że to koniec. Czujesz coś, co czułeś jako dzieciak, czyli w okolicach matury, że mięśnie przeniosły cię w nieznane rewiry umysłu. Uprzedzałem że to będzie bełkot, a fakty są takie, że nie jesteś śmiertelnikiem, w każdym razie już nie poruszasz się po tej orbicie co inni. Oni chodzą po poziomie, ty schodzisz w powietrzu z pierwszego piętra. Nie dlatego że wysiłek był morderczy, gdyż nie był. Ty go kontrolujesz, ale przesunąłeś go pod granicę braku kontroli. Myślę że ten rodzaj zsumowanego wysiłku musi poruszyć mięśnie, choć cena jest ogromna. Można tylko jedno ćwiczenie robić jednorącz. Każda 7-ma seria, to seria królewska, do której robiłem dokładkę. Do każdej poprzedniej dodawałem izometryczne spinania, inaczej robiłem karną serię. Ćwiczenia i kolejność miałem ustalone wcześniej, było bonusem, że ich układ pozwalał nie tracić czasu na zmienianie ciężarów. W trakcie treningu jeden tylko natrysk, po treningu i jedzeniu prysznic, i skurcze mięśni. Nic nowego. Wczoraj i przedczoraj nie było ani badmintona i skakanki, ani teningu mięśni brzucha, dowiedziałem się przed treningiem że w niedzielę na rower i wio. Ale to nie ma znaczenia. I chyba nie ma nawet znaczenia co z mięśniami. Jeżeli mogę coś jeszcze pobzdurać, to jedynie że ten rodzaj treningu to jak bycie we śnie w porównaniu do czytania książki. Może i to drugie jest korzystniejsze, nomen omen bardziej rozwijające. Jak treningi które się zaleca. Ale nie zrezygnujesz z doznań, nawet jakby to miało nic tobie nie dać. A da, coś zmieni się w mojej muskulaturze jeżeli jutro też dam radę ćwiczyć.

Budrys
14-07-24, 17:25
12 na 13 lipca 2024
Apdejcik potreningowy, rzeczowy: choć pierwszy posiłek, ignorując że była nim odżywka, przypadł o 15.20, (cycek kurzy z koperkiem, ryżem i ogorkiem) to do końca dnia weszło jeszcze raz, ajnc cwaj draj fija, cztery posiłki, a każdy proteinowy. O 17.50 co prawda sama odżywka beef, ale przed 20 wraps z łososiem i sosem chili. Koło 10 trochę tego i tamtego z resztkami piersi kury, o dwunastej 250 sera białego i trzy ciastka z migdałami z okazji rozpoczęcia wakacji. Wszystko trawione z taką łatwością jak drzewo cięte na maszynie. Doskonale przecież wiedziałem, czemu mają służyć treningi z rana, jakie są ich plusy a jakie minusy i które powinny przeważyć. Teraz jest jeszcze dużo przed drugą w nocy, siemię lniane zagotowane.

Budrys
14-07-24, 17:27
Trening 13. lipca 2024
Pierwsze ćwiczenie - utrzymywane równe tempo, zacząłem od tego, które najdawniej ostatni raz wykonywałem. Kiedyś pewnego razu postanowiłem, że nie będę patrzył w lustra, czy robie postępy, czy jestem zadowolony. Po prostu ćwicz. Dziś wykorzystuję je do korygowania techniki. I nabierania motywacji przy napuszaniu piór. No i straciłem rachubę w liczeniu serii. Naprawdę nie można pisać na bieżąco. Dodam tylko że pierwsze ćwiczenie to autorskie ćwiczenie. Nazwałem je "kołycha stojąc" to wariant szrugsów stojąc z dwoma hantlami dźwiganymi wahadłowo. Przy klasycznych szrugsach przydałby się prawdziwy trener, bo 17 lat je ćwiczę, a dalej nie wiem, czy dobrze. Następne ćwiczenie to uginanie młotkowo jednorącz, więc dłużyło się. Za modlitewnik posłużyło krzesło z oparciem. Po tym ćwiczeniu wziąłem kreatynę, licząc beztrosko, że doda mi ona sił beż konieczności długiego wchłaniania się i odkładania w mięśniach. Że zadziała instant. Jak dekstroza. Fajnie jest wziąć na trening piękne wspomnienia, tak jak kiedy indziej marzenia. Dziś nie wiedzieć skąd przywołałem do głowy swojego najlepszego kolegę, zmarłego 11 lat temu. Nie chcąc o tym pisać, robiąc dalej serie, przywołałem na myśl dwóch facetów starszych pokoleniowo o 50 lat, a bliskich mi jak rówieśnicy. A potem dawnego sąsiada, który zmarł mając lat 50, a jeszcze 5 lat temu chciał kupić ode mnie ciężarki, sztangi konkretnie. Mogłem może mu sprzedać, do Niemiec i tak wziąłem tylko dwie hantle. Tymczasem bicepsy ćwiczone z narastającym ciężarem ładnie się pompowały. W momencie największego wysiłku szumiało w uszach. Miałem wrażenie że trochę ząb boli, ale to nie był prawdziwy ból, albo nieprawdziwy ząb. Po odżywce myję zęby. Należy uważać na dekstrozę, to cukier. To ważne, w przeciwieństwom do rzeczy, o których powiedziałem wcześniej. To co ważne, to być miłym dla innych ludzi. Roztkliwilem się wspominając tamtych trzech facetów. Chciałbym jeszcze ich zobaczyć, chciałbym z nimi posiedzieć, oddałbym trening za to. Pomyślałem że mam dzisiaj trenować jeszcze barki, powiedziałem sobie "ja pierdole" ale ucieszyłem się z tego powodu. Chciałbym tu wkleić ich zdjęcia, ich twarze. Byli mi tacy bliscy. Bardzo tęsknię. Na stronie JoeMonster przeczytałem dzisiaj rano o 10 najgłupszych sposobach na śmierć. Nie ma głupich sposobów na śmierć, są tylko wypadki. Jedynym głupim sposobem na śmierć jest zacząć palić papierosy a potem umrzeć na raka płuc.
Przy pierwszym ćwiczeniu na barki, a było nim wyciskanie dwóch hantli stojąc zadzwonił do mnie telefon, a wcześniej poczułem głód. Wziąłem dekstrozę i dwie tabletki BCAA, zawartość bez otoczki. Wtem zadzwonił telefon i dowiedziałem się że stoję na planie i powinienem być dzisiaj w pracy. Szybko zakończyłem rozmowę gdy powiedziałem że ja pracuje tylko w niedziele, poniedziałki i wtorki. Nikt nie będzie właścicielem mojego czasu. I chociaż faktycznie bylem na planie tym razem w sobotę a ja tego nie zauważyłem, to nie jest to mój problem. W razie co znajdę nową robotę. A póki co dzięki małemu wkurwieniu bez zestresowania się, znalazłem łatwą, szybką energię do zrobienia serii. Faktem jest, że jakiś miesiąc temu zadeklarowałem, że mogę przyjść w sobotę bo ktoś tam się dzisiaj żeni, dałem temu komuś 50€ prezentu, i przeprosiłem że nie przyjdę na ślub, bo zaproszenie dotyczyło wszystkich pracowników. Więc właściwie tak, powinienem być w pracy, ale weź tu dyskutuj z męskimi hormonami! Trzeba było mnie uprzedzić, zapytać, poprosić czy to aktualne. Mam na nich wyjebane tak jak oni na mnie. I tak musiałbym zapierdalać na rowerze i dziś i jutro a tak to tylko jutro, bo w poniedziałek pracuje pielęgniarka z mojego miasteczka. No chyba że mnie wyjebią ale to naprawdę przyjemność, nie to że mnie wyjebią z pracy, ale to że takie problemy to ja składam jak kartonik po mleku. Och żeby tylko takie problemy były. 13:50 zadzwonili, 14:25 skończyłem oba ćwiczenia na barki. Mięśnie ramienne zamierzałem już zrobić tylko w jednym ćwiczeniu. Nie wolno igrać z głodem. Dobrze że dwie kapsuły bcaa wchłonęły się bez kłopotu. Trening zakończony z jedną serią na mięśnie ramienne: młotki siedząc e odchyleniu tułowia. Już podczas ćwiczenia pojawiały się skurcze. Jedzenie natychmiast po treningu. A jeszcze w czasie treningu plan, że jeśli nie w Bellings to mogę z powrotem pracować w supermarkecie przy wykładaniu towaru. Niemcy mają czasem problem z matematyką, dlatego trzeba pracować bez nadgodzin, jasno powiedzieć na początku, że pracuję, skoro nie w Pflegeheim czy Seniorenheim, cztery a nie trzy dni, aby zrównała się wypłata: poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, albo środa czwartek piątek sobota. Byle trzy dni pod rząd były wolne. 7 i pół godziny, pół godziny na przerwę, obojętne w jakie dni i na jaką godzinę, chociaż nie, nie ma mowy. Od dwunastej czy dziesiątej. Do posiłku potreningowego wleciał kus-kus, bez warzyw, pierś w sosie paprykowym, wczoraj w ziołowym. Potem odżywka z węglowodanami, następnie druga pierś, znów odżywka z tostami, na koniec ser biały z masłem orzechowym i płatkami na mleku.
Cały ten raport to kretynizm; pamiętniczek wszystkiego, co się działo wokół treningu. Należy jakoś inaczej tę raporty spisywać.

Budrys
14-07-24, 17:32
14. lipca 2024
Aeroby i update, ale prawdziwy update potreningowy, nie apdejcik. Położyłem się po drugiej, spokojnie spałem do siódmej. To za mało. Wstałem o 10. i zacząłem dzień od hydrolizatu białka serwatkowego na wodzie. Czułem że jestem wyschnięty z wartości odżywczych, więc nawet się nie zastanawiałem. Wiedziałem że to będzie kolidować z solidnym białkowym śniadaniem planowanym o 11. Ale i tak nic nie zjadłem, bo czułem za dużą niechęć do jedzenia. Gdy pozwoliłem sobie nie jeść to jakby ciężar mi z siebie zleciał. Zamiast tego wcześniej wyjechałem do pracy, zabrałem ze sobą prócz mięsa i ryżu i pomidora także 5 jajek i herbatniki. Miałem je jeść podczas powolnej drogi. Około 4 kilometry trasy to jechanie wzdłuż jeziora, więc teoretycznie jest gdzie usiąść, ale nie czułem głodu, i nie zdecydowałem się. Jedynie kilka herbatników przed wyjazdem z domu. I po raz pierwszy butelka wody. Boże. Co to było. Parę łyków i jechanie na średnich przeżutkach, nie najcięższych, doprowadziło do tego, że czułem się jak na pikniku. Napiszę to wielkim literami: TO DOPIERO BYŁY AEROBY! Takie coś to zawsze chcę mieć nazajutrz po treningu. Człowiek szczęśliwy, zadowolony. No ale dojechałem w końcu, jak zwykle prysznic, i postanowiłem nie pić od razu tych jajek bo zauważyłem że bez pytania mnie o zgodę napisali mi na planie że mam dodatkowo przyjść w sobotę za tydzień. Utrzymałem spokój. Aż do raportu, takiego z pracy. Przejąłem inicjatywę, pół godziny było gadania. Wykluczyłem możliwość przyjścia dopóki nie będę miał zwrotu za nadgodziny z roku poprzedniego. Nowa szefowa zapowiedziała się interweniować za moją sprawą u starego szefa, powiedziałem że mój niemiecki jest słaby, ale nie na tyle by tamten nie zrozumiał, z czym do niego już raz przyszedłem, więc nie potrzebuję jej pomocy. A jeśli chce iść, to niech zapyta gdzie logika w tym, że inni dostają pieniądze na benzynę. Pokazałbym jej jajka. Nie takie, mam na myśli tę co już były rozbite w szklance i czekały na koniec rozmowy. Przechyliłem na dwa razy aby się nie oblać. Dodałem parę herbatników. Wlazło jak w masło. Kiedyś to nie było odosobnione że w nocy piłem że 4 jajka i dalej kładłem się spać. A już zupełnym, najnormalniejszym standardem było nalewanie sobie przed pójściem spać wody z miodem do szejkera i potem po omacku dodawanie proszku, płukanie ust w listerine i dalej pójście spać. No cóż. Żołądek może upomnieć się o źle traktowanie. Teraz tylko siemię lniane. Okej. Siła jest ze zdrowia. Kiedyś jako terapię stosowałem Balsam Szastakowskiego, to był dopiero hardcor, zero jedzenia na parę godzin przed spaniem. Nieważne. Ważne że źle się czułem z rana. Byłem przejedzony. Wczoraj za dużo, za dużo pokarmu. Co da, że w windzie dzisiaj widziałem, że naprawdę mam większe wierzchy bicepsów, jeśli trzeba płacić ceną porannych mdłości. Muszę mniej jeść. Nie przesadzać. Trzeba mi przeczytać ile wczoraj zjadłem, i podejść krytycznie. Praca mnie nie interesuje, powiedziałem że nie jestem żebrakiem i nie będę chodził prosić o to co się mi należy. Więc pracuję normalnie. Nie patrzę na tego typa z pracy, ignoruję go spojrzeniem gdy mamy z nim raz na tydzień zebrania. Dla mnie okej będzie jak mi wypłaci za każdy miesiąc wstecz pieniądze, które u innych służyły za dodatek na paliwo. Mniejsza o to, jebać to, ja problemów żadnych nie mam. Po pracy zrobię sobie steka z frytkami i dużo soli czosnkowej! Dziś rocznica Bitwy pod Grunwaldem.

Budrys
21-07-24, 14:56
Aeroby 18. lipca 2024
Chciałbym, aaa,
Wybiegłem z domu 23:52, przybiegłem 00:32, ni to aeroby ni to trening łydek, ale fajnie było. Pusta ulica, jeden samochód tylko przejechał. Nie pobiłem rekordu i tylko dwa razy podskoczyłem na skakance ponad sto razy, ale za to odkryłem, jak świetnie możną nią modelować swój puls. I chciałbym chyba regulować nią również metabolizm, bo po ostatnim treningu narzekałem, że za dużo zjadłem. Że za często jadłem. Nie dziwne, jeśli zaczynasz jeść po trzeciej w dzień, a przydałoby się najpóźniej coś o północy. Mniejsza o to. Nie wiem jak zniósłby sąsiad na dole skakanie w mieszkaniu. Może spróbuję. W ogóle to myślałem już, że nie będę więcej prowadził tego dziennika treningowego że względu na czas. No ale skoro już piszę, stygnąc po skakance. Cóż, znów dwa dni laby. Co za luksus. Nie trenowałem mięśni brzucha. Byłem za to u lekarza. Przed miesiącem z nie swojej winy wyjebałem się na rowerze. Do dziś mimo braku bólu przy chodzeniu, czuję ból przy klękaniu na łóżku. O podłodze nawet nie mówię. Wyczułem też obrzęk, nie zrozumiałem, a może nie dopytałem, czy jest to woda, krew, a może surowica, w każdym razie lekarz jest mężem nocnej pielęgniarki od nas z pracy, i liczę że po przejrzeniu RTG podjął słuszną decyzję, aby przeczekać. Czasem sam myślę o tym, że mógłbym rozciąć skórę. Bardziej może liczyłbym, że odsysałby to strzykawką. No ale cóż. Na jutro ćwiczenia już mam wybrane. Sałatę kupioną, mięsa też. Ryż. Trochę to nie za bardzo, że teraz pora bez jedzenia spać, a rano wypić odżywkę i trenować. Mam nadzieję, że niecałe 40 minut skakanki w lekkim tempie nie odebrało mi jakieś energii z jutrzejszego pakowania. Whatever było bardzo przyjemnie.

Budrys
21-07-24, 15:01
Trening 19. lipca
Wczoraj pzed snem i treningiem zarazem, zrobiłem koktajl jagodowo-truskawkowo-bananowy, z odżywką izolatu białka o smaku mango-brzoskwini na mleku. Pycha. Ugotowałem siemię, poszedłem spać. Przed treningiem taka niechęć mnie wzięła do gotowania, no ale przemogłem ją. Przygotowywanie kotlecików mielonych z bio wołowiny i wieprzowiny tyle czasu wzięło, że w godzinie się nie wyrobiłem, więc tym razem musiałem dokończyć po treningu. Trenuję systemem tygodniowym A-B, następny tydzień B-A, A-B, B-A. Więc dziś to, co ostatniego w tamtym tygodniu. Barki na początku, choć w sumie na początku zwalenie konia. Więc jak tu i po co jeszcze prowadzić dziennik? Cały trening bez uwag, ale 11 serii podciągania dwóch hantli stojąc, (bo dużo mniejsze są wtedy naprężenia w nadgarstkach). Cudownie, przecudownie się ćwiczyło więc żal było kończyć na 7. serii. Warto odchodzić od reguły i przenosić akcenty treningowe. Np. dziś barki miały łącznie 18 serii w dwóch ćwiczeniach. Kolejny raz przypadkiem a bardzo korzystnie udało się dobrać tak ćwiczenia, aby nie zmieniać ciężaru. Na każdej hantli było 2x 4.8 kg i 2x 2.3 plus gryf dwa kilo. To duży skok siły. Drugie ćwiczenie: Arnold Press, więc po nim dobrze było usiąść do szrugsów z hantlami w stylu litery A. Z tego względu ciężar tożsamy. Dopiero w jednorącz stojąc, w pochyleniu - zmiana. I tu uwaga: nic nie daje patrzenie w lustro. Lepiej trenować na czuja. Jestem pewien, więc to trzeba zastosować. Dopiero przy izometrycznym napinaniu jest olbrzymi sens. Bicepsy po dawce 2500 mg. kreatyny. Też jednorącz, o kolano. Odnotowany wzrost siły. Potem "21" również że zwiększonym ciężarem. Dopiero przy ostatnich - mięśniach ramiennych - ciężar z rozpiski okazał się na max. 3 powtórzenia. I tylko jedno ćwiczenie. W międzyczasie 2 bcaa i 1 lizyna. Bez komplikacji. Tak jak i po treningu hydrolizat na mleku z miodem, wymieszany mikserem. To przynosi fart :) Godzinę później jedzenie. Jest to lepsze niż jeść od razu po treningu, bo jakby apetyt nie budził się na poprzednich treningach wraz z głodem. Dziwne, ale człowiek może musi dojść do siebie. Należy praktykować tę zmianę. Bo białko wchodzi pewnie. Pytania natomiast: czy nie stosować stałych ćwiczeń w kombinacjach między mięśniami. Czy na stałe nie zrezygnować z dwóch ćwiczeń na ramienne, skoro powtarza się ich trenowanie tylko w jednym ćwiczeniu. Bo z jednej strony człowiek dyga się przed cieśniami nadgarstkowymi na starość, z drugiej, przy obecnym trybie skurcze ramion i przedramion i tak zaświadczają, że pracy im dość. W dodatku można szybciej skończyć i bawić się w przesuwanie akcentów.

Budrys
21-07-24, 15:02
Trening 20. lipca 2024
Najpierw warto powiedzieć jak przed nim spałem: dobrze, ale..
Białko po treningu, posiłek, posiłek, posiłek, białko na noc. W nocy odrobina wody potem siemię lniane. Położyłem się po drugiej, a po trzeciej już się przebudziłem. Następnie po piątej. A po dziewiątej już nie umiałem solidnie zasnąć choć oczy były sklejone a sny przy tym same się sklejały w majaki. Teraz czy warto: czy warto pić odżywkę na noc, skoro po godzinie zrywa się sen po to, aby się odlać. Tak, warto. Bo rano sowieso ma się wrażenie, że sen nie ma kontynuacji przez alert o wyschnięciu z organizmu potrzebnych makroelementów. Może to tylko psychika. Nieważne. Jest amatorsko ambitnie 3x jeść i 3x pić odżywkę.
Mięśnie łydek ładnie bolą, stawy nadgarstkowe przy ruchu niestety też, a dzisiaj mam mieć przedramiona(!) Ujemna strona tego programu treningowego, obawiałem się że podobnie mogę mieć ze stawami barkowymi skoro w jeden dzień barki w drugi klatka, ale tu lepiej, nic niepokojącego, przeciwnie.
Nie czuję się senny, nie boli mnie głowa. Przeciwnie. Może to i fajnie, że raz się śpi 7 godzin a raz 9.
×××× T R E N I N G × ×N I E D O K O Ń C Z O N Y ××××
Och tam, raptem jednego ćwiczenia na klatkę nie wziąłem. Skończyłem równo o trzeciej. Gdybym zaczął o 12 w południe zdążyłbym może zrobić V-style na klatkę. Gdybym ćwiczył do 15:25 też. W obu przypadkach trening trwałby 3 godziny. Ja jednak dzisiaj prokrestynacyjnie niemal przeciągałem rozpoczęcie rozgrzewki. To bardzo źle. Zainaugurowany leciałem jednorącz francusko wyciskając hantle stojąc z takim impetem, że wow! Potem oburącz, grzbiet wiosło neutralnym chwytem, oraz "fruwanie". I po tym przyłapałem się że chodzę zgarbiony, wyczerpany, niejako kulejąc przez ból mięśnia łydki. Ale parafrazując Magika, to wszystko co mam, co miałem zrobić? nikt nie czekał z obiadem. Trenowałem więc dalej, ale wziąłem najpierw przedramiona. Zastosowałem "różdżkowanie" - skojarzy to każdy, kto kojarzy różdżkowanie, oraz nachwyt, uginanie łokci stojąc oburącz. Dopiero wtedy klatka, ale najpierw zadowolenie z haków. Ładne napięcie, miło popatrzeć było. Kładąc się na ręczniki bez przekonania wiedziałem już, że znów nie dokończę treningu. No ale chociaż jedno ćwiczenie. Może to o to chodzi, żeby tak ćwiczyć, by nie móc prawie dokończyć? Kto wie. Ja powinienem. Ale też nie wiem. W każdym razie nie mam sobie za złe. Pp treningu tak jak wczoraj, wszystko tak samo. Na treningu też. Nawet ostrożnie bcaa wleciała. Organizm fajnie się zachowuje. I trzy mięsne posiłki dzisiaj. I trzy razy myte zęby. To też fajny standard. Niechaj to zawsze będzie. Co mam do powiedzenia? Po to zaczynam za tydzień trening od tego co dzisiaj, bym nadrobił niedoćwiczoną klatkę. A tak, nic do dodania, uważam że jestem na właściwej drodze. Dziś połakomiłem się na trochę słodyczy, więc do drugiego posiłku sporo mniej węglowodanów. Aha, i dużo zielonej herbaty. Regularność jej picia skorelowana jest z gotowaniem siemienia lnianego. Jutro niestety podróż do Bellings, 12° stopni nachylenia, na razie żelazko, potem sen i mam nadzieję śniadanie w domu. Spróbuję też wypić odżywkę na noc. To jeszcze godzina. Tu wtrącę, że gardzę tymi wolnowchłanialnymi z kazeiny mleka. Piszę co mi to? Wolę mieć pewność że się bez przeszkód przetrawi.

Mały update: wyprasowane przepiękne, śnieżnobiałe i złożone równiutko w kosteczkę. Jaki to ma sens dla treningów?! Żaden :) ale żeby ładnie leżało, trzeba mieć dobrą sylwetkę ^^

Tak sobie myślę, siedząc do punkt drugiej w nocy, czy są duże szanse aby zachować obecny program treningowy na miesiące i lata? Są.
W ciągu ostatnich 13 miesięcy zmieniałem i modyfikowałem programy swoich treningów częściej, niż łącznie przez kilkanaście lat wcześniej.

Budrys
21-07-24, 15:53
https://i.postimg.cc/K1xGsvjS/20240719-005211.jpg (https://postimg.cc/K1xGsvjS)

https://i.postimg.cc/18BmxhVg/20240719-005953.jpg (https://postimg.cc/18BmxhVg)

https://i.postimg.cc/FfPHS59t/20240719-005958.jpg (https://postimg.cc/FfPHS59t)

Budrys
22-07-24, 14:08
21. lipca 2024
Nie ma co pisać, o tym ile wypedałowałem w drodze do i z pracy. Tyle co zawsze, a czasem trzeba to powtarzać następnego dnia i jeszcze kolejnego. Dziś zjeżdżałem z górki natomiast 65 km/h. To znaczy tam gdzie jest radar górki już nie ma, więc prędkość się wytracała, poza tym nie zawsze jako rowerzystę mnie on chwyta, a czasem, mógłbym przysiąc, zjeżdżałem szybciej. Tu nie ma się czym chwalić ani też o czym pisać. Starałem się jak mogłem. I naciskać na pedała i jeść pożywnie. Byle bez rzygu. Rano hydrolizat z borówkami i płatki na mleku, w pracy 5 jajek, na przerwie mięso z ziemniakami, przed wyjściem banan, po powrocie izolat i znów płatki. Film. Prysznic. I kolejne 4 jajka, tym razem nie solo a w jajecznicy z dwoma wrapsami zamiast pieczywa i pomidorki z octem. Ale nie o tym chciałem zupełnie. Otóż praktycznie każdy aktor grający bez koszulki wydaje się, jest, o wiele lepiej umięśniony ode mnie. No ale co z tego(?) To jest właśnie moja siła.

Budrys
28-07-24, 16:38
24. lipca 2024
Kolejny dzień przeznaczony na trening mięśni brzucha bez tego treningu. Tylko częściowo można tłumaczyć się niemożnością klękania na prawe kolano, więc i niemożnością wykonania głównego ćwiczenia, polegającego na zjeżdżaniu do pozycji poziomej z wyprostowanymi ramionami. Są przecież inne ćwiczenia. Tylko głupi ich nie robi. Widocznie jestem głupi. Spałem do syta, napełniłem lodówkę jedzeniem na full, ale zakupy to też nie jest argument by nie ćwiczyć. Nic nim nie jest. Kupiłem sobie nowy hydrolizat i beef protein z biotech usa. Izolat z niemieckiej ens i jeszcze dwa opakowania pro- i prebiotyków, bo zdrowie z jelit pochodzi. W następnym dniu także nie umiem się zmotywować, nie mam sił. Treningi brzucha nie są ukonstytuowane tak jak reszta treningów. Nigdy nie podjąłem wyraźnej decyzji, że je robię. Nigdy nie określiłem stalowo czasu, intensywności tych treningów. Przenigdy nie śledziłem, nie ośmieliłem się nawet śledzić postępów w kształtowaniu mięśni brzucha. To wszystko przez brak decyzji i teraz to wykorzystuję. Wykorzystuję by czytać, odpoczywać, zbierać energię na jutro i pojutrze.
Pograliśmy w badmintona. Choć godzinę, to za mało to moim zdaniem, aby powiedzieć o tym aeroby. Poskakałem też na skakance ale z 5 minut bo odezwała się lewa łydka, jeszcze nieuwolniona od bólu do końca po 40 minutach skakania równy tydzień temu. Wypita na próbę odżywka z elite nutriton coś tam. Pierwszy raz piłem odżywkę którą zaleca się zmieszać z pół litrem wody i wypić nie od razu, ale po dwóch minutach. Heh. Smak dobry, brak jakichkolwiek dolegliwości. Dobry towar. Cena taka że ła. Droższa od Olimpu, droższa od Biotech USA. 20 euro za 300 gram. 2 euro za porcję. 10 euro za kilo mięsa. Opłacalniej wychodzi więc zjeść 200 gram piersi. Opłacalniej jest też uczyć się i skończyć Harvard. Opłacalniej nie żenić. I co? Może jeszcze kota nie mieć?! Ha! Niedoczekanie.

Budrys
28-07-24, 16:39
Trening 26. lipca 2024
Wiem że źle robie, ale nie potrafię inaczej, bo nie widzę dla siebie sensu w innych treningach. Ta myśl chroniła mnie przed stresem, że trening jest za długi, że nic z tego nie będzie, że nie zdążę zjeść dostatecznie wiele posiłków. Dziś wcale mnie nie mroczyło, tylko trochę przykręcało w głowie i dopiero przy grzbiecie. W zamian odnosiłem niedosyt, jakbym się oszczędzał. Faktycznie - robiłem to: pilnowałem by na martwym ciągu nie robić żadnych fałszywych podciągnięć. Zdrowy kręgosłup to fundament. Po 17 latach mam wielkie szczęście, że dalej mogę ćwiczyć. Zmieniłem pierwotną kolejność w trosce aby na pewno ćwiczyć plecy, a przedramiona dałem jako czwarte. A i tak pogodzony byłem, że może nie zrobię 7 serii 2-go ćwiczenia, czyli martwego ciągu, bo ___ tu wchodzi sprawa pożądania, więc nie dokończę, ale zacznę od początku. Zregenerowanie i długość snu były równie olbrzymie. Zacząłem bez ociągania, ale i tak koło w pół do drugiej. Niemal zerowa motywacja, zerowa chęć jasno dały mi do zrozumienia, że po prostu automatycznie muszę zacząć swoje. I tak też się stało. Klatka jako pierwszą była ćwiczona tylko jednym ćwiczeniem. Nie z powodu już zerowej ochoty, ale z powodu poczucia wszechwładzy. Rozpoczęcie treningu często jest bowiem, jak przechylenie klepsydry z piaskiem. I dokąd nie ćwiczysz, oddalasz się od rozpoczęcia, a gdy powziąłeś trening, z każdą serią, minutą i powtórzeniem, z każdym wydechem i wdechem lecisz prosto do uwielbienia tego, co robisz, przez to co się dzieje. 7-ma seria, królewska, z dwoma powtórzeniami po dwóch oddechach, ale ciężar choć większy od zapisanego, i tak nie przewalił mnie. Już wcześniej robiłem po więcej niż zaplanowane 7 powtórzeń. Nabrałem ochoty by zostać przy nowym ciężarze, aż stanie się normą by nie móc dobić do 7 repsów tak jak wcześniej było normą robić po kilka ich więcej. Po 14. serii odurzony dobrymi odczuciami niefrasobliwie byłem skłonny robić drugie zaplanowane ćwiczenie. Ale przenoszenie hantli nad głową uruchamiało ból stawów barkowych o nieznanym pochodzeniu. Podjąłem dwie próby. Zrozumiałem, że to nie jest mój dzień. Pokornie, zgodnie z planem przeszedłem do tricepsów. Tam był francuz leżąc, też z jedną hantlą, i te same odczucia, podobne igiełki w barkach które mogły przerodzić się w igły albo szpice. Podnerwiony zostałem wierny cichemu założeniu, by dziś przy tricepsach zachować duże zaangażowanie mięśni piersiowych, więc zamieniłem francuskie na pompki wąsko z wyciskaniem wąsko. Jaki był efekt? Super. 14, znów 14 serii, tyle że tym razem łączonych. Bodajże po nich wziąłem kreatynę razy dwa, a może BCAA? W każdym razie ta suplementacja z amokiem sprawdzą się dobrze. Dziś nawet jedna arginina doszła do amino. A może do kredki? Już nie pamiętam. Ćwiczyło się wybornie, jak raportowałem - bez cieni, może temu że było chłodniej. Za trzecią grupę wziąłem grzbiet, chcąc go strasznie przetrenować. Wiosło podchwyt i MC. Po 7 serii. Na koniec przedramiona, było po czwartej po południu. Nawijka DoS i OdS. W rękawicach. Słabo to poczułem, i słabo już sił miałem. Mimo to pompa wyszła już po pierwszych nawinięciach linki na gryf. Zaraz po ostatniej serii zacząłem jeść wczorajsze spaghetti. Nie wiem ile go było, nie aby się nasycić, więc pół godziny później odżywka z węglowodanami, ale bez folgowania. O dziwo dopiero o ósmej prawdziwy, duży posiłek. Pychota i książka. Teraz jest dziewiąta, wiem że zjem jeszcze ser biały, nie wiem co z odżywką na noc, i pomyślałem, że może z siemieniem lnianym będzie tak, że tylko 4 noce w tygodniu. Może powrócić do picia odżywki nocą? Mniejsza, że to może obciążyć żołądek. Przecież i łokcie są obciążone, i nadgarstki, nie tylko stawy barkowe. Od początku godziłem się na graniczność. Warto dodać, że robiłem na klatę wycisk zwany opływowym, czyli o stałym kącie zgięcia w łokciach. Co każdą serię wstawałem, nie zapominałem o napince na sucho. Co warto po tym treningu napisać? Że to improwizowane porównanie z klepsydrą jest trafione więc nie warto nigdy się ociągać? Że dobrze, iż starannie zadbałem o rozciągnięcie płuc a może i przepony przed treningiem? Na pewno to, żeby przyjrzeć się jutro i pojutrze przedramionom: czy poczuły coś? Czy traciłem czas? Szkoda że nie mam więcej ciężaru na martwy ciąg. To akurat irrelewantne, co ja z tym mogę zrobić? Na święta wolę dostać leżak składany do czytania książek niż sztangę.

Budrys
28-07-24, 16:49
Trening 27. lipca 2024
To była piękna noc. Wspaniale spałem. Cudownie jest nie jeść na zapas. Dopiero koło wpół do piątej obudziłem się, i przyszykowałem odżywkę. Było tam już mleko z miodem elektrycznie zszejkerowane. I dalej sen, aż do poczucia wypoczęcia, bez sygnałów z brzucha, że już jest bardzo głodny, albo przeciwnie, że od wczoraj przejedzony. Po prostu optimum. A więc od teraz to standard. Z tego powodu rano wypiłem na czczo odżywkę innej marki, tej ESN. Bo jeśli organizm lubi zdywersyfikowane źródła białka, a pewnie że lubi, na logikę nikt nie chce jeść monotonnie, to może odżywkę innego smaku, innej marki i innej proporcji płynu do proszku odbierze także jako coś choć trochę odmiennego od 3 odżywek, które zaserwowałem sobie w ciągu ostatniej doby. Niestety nie będę mógł żadną kawką-herbatką poczęstować komornika, bo wczoraj przed snem wychodząc zaczerpnąć deszczowego powietrza znalazłem list, w którym bez czytania można się zorientować, że kwotę za abonament odciągną mi z rachunku bankowego. Ślina na język sama niesie, że mogliby, mogą, mi odciągnąć albo obciągnąć (...) raczej co innego, gdyby to faktycznie była moja z nimi fantazja, ale nie jest. I tak kończy się moja walka, mój protest, sprzeciw, bunt przeciwko temu ohydnemu podatkowi w postaci abonamentu za radio i telewizję, których nie tylko nie oglądam ale nawet nie posiadam. Takim rezultatem kończy się moja postawa niezgody, że zamiast ponad 200 euro pobiorą mi ponad grubo 300 bo razem z odsetkami. Człowiek mógłby za to kupić oprawki i nowe szkła do okularów, ale oni wolą bym nie czytał a oglądał tę ogłupiającą - gdyby nie aż nadto widoczną - narrację rządową. O to mi idzie. Nie potrzebuję ich zawszonej, ideologicznej narracji świata i wydarzeń, bo mam swój rozum. Oni jednak potrzebują od jakichś 50 milionów ludzi w Niemczech po 21 euro miesięcznie, aby do telewizji i tak pełnej sponsorów i reklam, zatrudnić troglodytów, którzy wstydziliby się brać udział w partyjnej propagandzie, nie będąc czynnie politycznymi, na dokładnie 1:1 takim samym formacie, jak robiła to telewizja publiczna w Polsce za komunizmu czy za PiSu. Jest to ohyda. Taka sama jak pomnik poległych żołnierek i żołnierzy, nie anonimowy, lecz z nazwiskami, którzy brali udział... No właśnie gdzie? Gdzież mogły służyć niemieckie kobiety w czasie II wojny światowej jak nie w obozach śmierci? Pewnie, w wielu innych miejscach. Ale nawet jeśli w strukturach biurowych pracowały te wszystkie trupy upamiętnione w sennym, wiejskim miasteczku Biebergemünd, to o co walczyli, lub przeciwko komu? Na rzecz jakiego pożytku przyodziali łachmany Wehrmachtu lub gorzej - SS. Wreszcie wprost pytam, żałując że nie mam czerwonego spreju, ilu z nich było mordercami lub świadkami głodowania bezbronnych. Około 200 nazwisk upamiętniają, bo... Bo co? Bo zginęli mając po dwadzieścia pięć lat? Sam bym ich rozjebał, przysięgam, że bym rozjebał, tych sadystów, idiotów zidoktrynizowanych, strzeliłbym im w głowę, by ratować Żydów, Polaków i Niemców, którzy sprzeciwiali się Hitlerowi. Bo i tacy byli, i tacy ginęli. Bohaterowie. Jestem od przeszło 3 lat w Niemczech, i przenigdy nie spotkali mnie tu niemili ludzie. Inna sprawa że czułem się od pierwszego dnia jak u siebie, bo ja jestem u siebie będąc na świecie. Przez całe zaś życie posługiwałem się zasadą, że jedyną rzeczą odgradzającą nas od hitleryzmu jest, abyśmy sami nigdy nie generalizowali, nie uogólniali i zbiorczo oceniali jacy to są Niemcy, a jacy Szwedzi, a jacy Serbowie. Bo tak robili tylko naziści. My musimy być inni, dlatego żadnej zadry do narodu nosić nie możemy. Co najwyżej do konkretnych osób. Rok temu będąc tam, gdzie jeden ciągnik przejechał może i dwa rowery w ciągu kwadransa, obejrzałem ten pomnik z czterech stron. Jak to dobrze, że nie pracuję w tym mieście, bo co trzy miesiące ryzykując mandat za wandalizm rysowałbym swastykę ze znakiem zapytania. I tylko stąd, przez to jedno wydarzenie, przez ten jeden pomnik już wiem, że nic - tak jak nic innego poza dziewczyną mnie do Niemiec nie sprowadziło, tak nic, nic poza nią mnie w nich nie zatrzyma na całe życie. I nawet gdybym miał mieć żonę Niemkę, wyjadę dokądkolwiek. Bądź powrócę - też dokądkolwiek, bo skądże ja jestem? Z siłowni i umywalki, przy której umyłem zęby zbierając myśli, na powyższy tekst.
Zaopatrzyłem się przedwczoraj w dekstrozę, celowo w proporcjach 2:1 dla tej z magnesem wobec zwykłej, bo tak samo przyjmuję ją na treningu. Nie wiem czy za pół roku lekarz nie powie: próchnica. Jak tak, będzie to w skutek uboczny treningów. Dziś trening będzie zaczęty od ramiennych, z racji tego że dwa razy były już na końcu, a poza tym dzień wcześniej przedramiona były bez pewności, że dostały wycisk.
Ludzie bywają bardzo samotni, niezwykle cierpiący, a także bardzo skrzywdzeni. Czasami to dobrze, jesli odnalazłwszy drugą połówkę nie bedziesz z nią. Gdy już znajdujesz swoją drugą połówkę, co nie jest próbą użycia poetyckiego określenia ani nadwartościowania tego uczucia, tylko obiektywnym nazwaniem tego, bo nie umiesz opisać to inaczej niż czar, musisz dbać o nią jak o siebie samego. Żadnego, nawet najmniejszego ała. Tak jak dbasz o swój paluszek przy krojeniu pomidora, tak jak nigdy nie wypowiadasz sobie zlego slowa, ktore na zawsze stanełoby ci w sercu. Mimo to ludzie bardzo łatwo tak nie postepują, i krzywdzą miłość tak jak i każda inna relację. Barki to jedne z najpiękniejszych mięśni, a u mnie jedne z najoporniejszych do wzrostu. Piszę o tym, bo chociaż nie chciałem o tym pisać, to pogubiłem się w liczeniu seryjek. I standard: żeby przypadkiem nie zrobić jednej za mało to robiłem na wszelki wypadek jedną za dużo. I aby się ratować wykonałem jedno ćwiczenie na barki, bez przerzucania ciężaru na drugie. Którym miało być wyciskanie jednorącz. I jestem w trwodze czy to da dość impulsów barkom. A i bez tego są one jak cipka, wciąż wracające do pierwotnej formy. Za karę zrobiłem więcej niż 14 serii. Czyli zrównałem sie ilościowo z przetrenowaniem bicepsów i mięśni ramiennych. Kosztem czego? Kapturów. Czyżby? Pisząc to mam pozorny chaos myśli w głowie, ale i możliwość wykonania ostatnich ćwiczeń na kaptury, bo powieki ciągle są mokre od potu. Pora oderwać się od książki i dorwać do zapisania tego raportu. Przed kapturami 2 BCAA z lizyną wleciały. Kaptury dumnie przetrenowane. Zaraz potem jedzenie chętnie zjedzone. Skurcze rąk duże, jedne z największych, jak u umrzyka 4 godziny po śmierci. A czemu? Najpierw na treningu były ramienne, i pojedynczo o kolano i wahadłowo oburącz. Kapitalna różnica między oboma ćwiczeniami, mimo że oba na siedząco. To trzeba spróbować, zaznać. Zupełnie zapomniałem, że w zastępstwie argininy zakupiłem cytrulinę. Szkoda. Ale pojedyncza kapsułka nie doprowadziła do skurczy jelit. Mimo to za grosz już jej nie ufam. Następnie bicepsy. Hardo. Warto wspomnieć, że przed treningiem na ból nadgarstków nałożyłem maść, i postanowiłem zakupić nowe rękawice z doczepionymi paskami na nadgarstki właśnie, by w dni po jednym treningu maksymalizować zużycie bicepsów, zminimalizować nadgarstków. Barki to była bajka, ale o tym już było. Fajnie, że nie liczyło się znowu nic poza treningiem. Z tego powodu zgodnie z planem przeprowadzony i dokończony. Bez histerii że to za dużo.

Budrys
04-08-24, 18:54
Update potreningowy,
ostatnie dni lipca.
Wczoraj i jutro na rower i fiu, tylko dziś luksusowo, i w związku z tym, że wydatek energetyczny dziś nie był duży, to nie podchodzę do jedzenia jak kot, który najchętniej ciągle by jadł, ale raczej jak chomik, który ma do siebie wyrzuty sumienia o to że przełknął, a nie zostawił. Najpierw w pracy kolega poczęstował twixem, koleżanka czekoladkami. Skorzystałem. A teraz po kolacji jeszcze 3x125 gram grysiku na puddingu od Landliebe. Niewiele to ma wspólnego że "węglowodany - tak! dobra! okej - ale tylko gdy razem z nimi białko, a choćby i po to aby obniżyć IG potrawy" Mógłbym pojechać na desce albo choć rowerze teraz do banku, ale jest przed drugą w nocy, i brak pewności, czy wypłata już przelana. Lepiej położyć się licząc, że za niecałe 11 godzin też będę w stanie spalać to, co teraz zjadłem. Mam ogromną ochotę na dwie rzeczy: oglądać od 6 do 9 sierpnia podnoszenie ciężarów we wszystkich kategoriach, oraz nosić pomalowane na czarno paznokcie (!) Łaaaaaaaaa. Dziś, gdy widziałem, czy raczej podziwiałem widoki wsi, postanowiłem niemal w sercu, że gdyby udało mi się mieć dom, chciałbym też móc gospodarować. Zbierać siano, zboże, a mając wolny strych, to zostać do tego hodowcą gołębi. Aby mi latały mieniąc się srebrnoczarno w słońcu. Za cholere się nie znam. Przeraża mnie pył jaki robią w gołębniku i smród. Ale najwyżej dawałbym im tylko jeść. Nieważne. To takie postanowienie, że jakby się udało, to bla bla bla. Wiadomo że się nie uda. Bo nigdy nawet takiego celu sobie nie wyznaczę. Za to mam na jutro już zrobione mięso. Curito. Pycha, pycha wrapsy. Sosik. Ogórek. Postanowiłem, widząc siebie dzisiaj w windzie, a raczej swoją rękę, że nie ma co zakrywać klaty, trzeba ją wypinać. Ręki nie da się zakryć. I poczułem się zadowolony widząc ją taką, jaką jest. Muszę nauczyć się wypinać stale klatkę. Gadałem ze starym szefem tydzień temu dwa razy. Ma mi wypłacić pieniądze za łącznie 104 nadgodziny, oraz przyznał mi dodatek na paliwo. Nie wiem ile. Nie czuję zadowolenia żadnego. Ten sknera myśli o mnie teraz z wyższością. Wcisnąłbym mu w gębę tę pieniądze. Dyskomfortowo mi przed sobą samym, ale musiałem z nim pogadać w wyniku tego że podniosłem larum przed nową szefową, gdy ta oczekiwała, że przyjdę dodatkowo do pracy te dwa tygodnie temu. Ach jebać to! Niewygodnie mi z tym. Dlatego tak lubię się zapatrzeć za okno. Gołębie w locie, wirujące jak tornado, błyszczące w słońcu, wiejski kościółek, bale siana pozostawione niesymetrycznie na różnych odcinkach pola. I las w pobliżu. Jeszcze to miałem jakieś trzecie postanowienie w przypadku wszczęścia chyba jedynie alternatywnego życia, ale nie pamiętam jakie.

Budrys
04-08-24, 18:55
Trening 2. sierpnia 2024
Po raz pierwszy śmiało przebite 3 godziny trenowania. Minął pierwszy miesiąc i widać, że organizm zdobył zaadaptowanie. Głównie chodzi o psychikę, bo czymże znowuż nadwielkim jest dla samych mięśni podnoszenie różnych ciężarów przez ponad 3 godziny. Na ten czas złożyły się:
a) wyciskanie hantli jednorącz stojąc, 7 serii z ciężarem dwa razy po 4.8 i 3.7 i 2.3 + 2 kilo gryfu, i wówczas po ponad 7,8 powt. I to samo z ciężarem większym o 2 x 2.1 kg. i 2 x 1.1, co wówczas dawało ok. 3,4 powtórzeń z dokładką jednego do dwoch repsów. Był to bardzo ciekawy mix. Ze względu na przeplatanie. Tak trzymać ☆ Używać obu hantli, skoro ćwiczenie jest na jedną rękę. Wielki plus.
W trakcie tego ćwiczenia kreatyna, cytrulina, kofeina i guarana z amoku. Naturalnie dekstroza przez cały czas treningu.
b) drabinka wahadłowo. Super wrażenia. Nie widziałem tego ćwiczenia nigdy, ale co ja tam mogłem widzieć przez ileś lat treningów w garażu. Wygląda to jakbyś pk prostu wchodził po drabinie. Ruch naprzemienny, nachwytem, przed siebie, żadnego wyciskania tylko podnoszenie. Nieważne. Może się wygłupiam, ale naprawdę wierzę w to ćwiczenie.
Bicepsy:
a) jednorącz siedząc
b) oburącz w pochyleniu tułowia z ciężarem małym: 4x4.8 kg.
Kaptury - tu także weszło jedno ćwiczenie pojedyncze, a mianowicie
a) szrugsy stojąc jednorącz
b) oburącz w pochyleniu tułowia. Należy to skomentować: bardzo wiele koncentracji do techniki, przeanalizować jedną nogę wykroczną. Może na tak, a może na nie. W każdym razie dobrze robione ćwiczenie daje odczucia zupełnie, zuupeełniee inne. Dlatego jest mega cenne. Może najlepsze dzisiaj.
Na koniec, bez przejmowania się, ramienne:
a) młotki stojąc w pochyleniu tułowia
b) młotki wahadłowo
Co to znaczy bez przejmowania? Teraz już nie pamiętam, ale to tak, jakby mieć przyjemność z przedłużania czasu, gdy jesteś napięty, bez wkalkulowywania, że przyjemność z nasycania organizmu pożywnym jedzeniem musi być o odpowiedniej porze. Bez trwogi o przypalenie mięśni, o skurcze, o katabolizm. Był to przez to jeden z najlepszych treningów. Równie dobra była dieta i suplementacja. Po treningu odżywka na mleku i miodzie, wcześniej na wodzie. Indyk z ziemniakami i kolendrą, irlandzki stek z ziemniakami i pomidorem, jajecznica lekko ścięta na maśle. 4 jajka eko: dwa S, dwa L, bardzo apetyczne, więc szybko zniknęło, dlatego dołożyłem ser biały 1% tłuszczu. Nie więcej niż z 70 gram. Dajmy na to z 10 gram białka przez to doszło do 32 z jajek. Biorąc pod uwagę, że zacząłem jeść koło 6, skończyłem koło 2, to musi się stwierdzić, że układ pokarmowy przystosował się tak dobrze, jak mięśniowy. Szkoda że z lenistwa nie chciało mi się zagotować zielonej herbaty, to jedyny zarzut. A jeśli chodzi o mięśnie to jedyny - w cudzysłowie - zarzut, że nie zastosowałem terapii hormonalnej. Bo sądzę, że wyrósłbym jak ciasto. Ale nie chce się tego, wciąż nie tyle że strach przed sterydami, nie tyle że aktywny sprzeciw wobec nich, ile poprostu jakaś masochistyczna, nielogiczna chęć i frajda z pozostawania nie tak rozwiniętym, jakby się chciało.
Dobra wiadomość: mój dumny, niezawodny układ hormonalny nie został nigdy tknięty farmacją.
Zła wiadomość: od niedzieli 3 razy do pracy i z pracy w czasówce na rowerze, druga zła: lekki ból od wczoraj, od czasu igraszek, w lewym nadgarstku, dziś zupełnie nieodczuwalny.
Na noc nie będę szykował odżywki, bo zdublowałbym ją z tą pitą na czczo przed jutrzejszym treningiem. Zresztą wierzę w jajka i ser. Aha, coś jeszcze, bardzo ważnego: owszem, można trenować na jednym treningu coś więcej niż jedno ćwiczenie wykonywane jednorącz. Byleby nie oba ćwiczenia takie były, i byle choć jedna grupa z czterech była przetrenowana szybciej, a więc oburącz. Tak, jak dzisiaj. Od teraz zero strachu, że się (za)długo trenuje. W końcu trenuję chyba po to by trenować. Cynk magnez przyjęte standardowo, multiwitaminy tradycyjnie będą w dni gdy nie będę trenował. Szkoda że zapominam o codziennej suplementacji rutinoscorbinu

Budrys
04-08-24, 18:55
Trening 3. sierpnia 2024
Przeglądając trening sprzed tygodnia klaty, tricepsów itd. i porównując go do wczorajszego, mógłbym powiedzieć że ten pierwszy był nieudany, gdyby nie to, że był udany. Był. Ponieważ improwizacja w zastanych warunkach, a w niej m.in. serie łączone na tricepsy, zastąpienie drugiego ćwiczenia na klatę podwojeniem serii pierwszego, to wszystko było innym frontem uderzenia w mięśnie. Zupełnie innym, i jak nie frontem no to kątem. Jestem pewien że w dalekiej perspektywie to duży plus.
Przed treningiem odżywka o smaku wiśni z esn, zdziwienie że jedna porcja ma dostarczać tylko 24 gramy białka. Nawet wsypałem ciut więcej. Zostawilem dziś na koniec klatę, po przedramionach i tricach. Czy to mądre? Nie wiem, wątpię. Czy to dobre, niewątpię. Bo dlaczego zawsze ma cierpieć jedna grupa mięśniowa? Czemu ćwiczenia na klatkę nigdy nie miałaby być zaznaczona na kolor fioletowy, a przedramiona żółty? Ja się nie boję nawet bardziej ukochać haki mięsa od klaty. Tu jest równość. I demokracja, haha. To za młodu człowiek latał przykładowo tylko za tym, aby bicepsy były najbardziej, najwięcej, najszybciej wyrośnięte. A teraz znaleźć jakieś ćwiczenie i taką intensywność by następnego dnia napierdalały jest trudno. Ale to nie wina chyba takiego podejścia ale jakaś prywatna specyfika bicepsów. Bo niejeden zerwał lub przepalił te mięśnie. Może powinienem je duuuużo bardziej izolować w ćwiczeniach, bo zadowolony z ich wierzchołków to zupełnie nie jestem. Może za bardzo włączam do pracy ramienne, przedramienne, a nawet przednie naramienne, chociaż palenie zawsze czuję.
A teraz pomówmy serio o tym treningu, choć o czym tu mówić?! - mam raptem 18 talerzy o różnych ciężarach do dwóch gryfów, za ławkę robi z 8 ręczników kąpielowych poskładanych jeden na drugim. Ale fitness studio. I tego dotyczy dzisiejszy problem! Bo przy grzbiecie nie dałem rady założyć więcej niż 4 razy po 4.8 kg i 4 razy 3.7 bo nie założyłbym zacisków! Po kilkanaśśście razy wiosłowanie takim ciężarem, który właściwszy byłby do używania go we franuskim wyciskaniu zza głowy leżąc. Wróćmy jednak do meritum: dla przedramion było po 1 serii karnej wiadomo za co. Dla grzbietu też zrobione po 8 serii, bo to grzbiet i nie umiałem inaczej. W połowie treningu bardzo nie chciało mi się dalej ćwiczyć, ale ani mnie to nie zdeprymowało ani nie zmotywowało, po prostu przeszło obok jak deszcz. Nagroda była super. Jak zwykle bowiem tricepsy pokazały co to znaczy składać się z trzech głów. Ach moje ukochane. Choć wcale nie rozwinięte jakbym chciał. Gdyż to nieprawda co wczoraj pisałem, że trenuję dla trenowania. Gdyby tak było nie bombardowałbym się jedzeniem. Siła jednak znacząco poszła do przodu, co na ten staż jest miłe. Jednocześnie wcale nie bolą żadne stawy. Nie podczas treningu. Ma się wrażenie jakbym miał co najmniej przed sobą kolejne 17 lat treningów. Choć ja wiem, że dużo dużo więcej. Tak jak diament zawsze pozostanie diamentem, a hantla, choćbyś ćwiczył nią sto lat cały czas pozostanie tyle samo warta, bo nic nie straci na swym ciężarze, tak trenowanie choćby nic nie dawało zawsze będzie mnie prostować w przenośni i dosłownie. To zaszczyt móc walczyć z ciężarem. Kto wie, może nie tylko takim z siłowni. Ale ja nie wiem, mimo że dużo piszę niewiele mam w głowie. Nie dopisałem przy tym, że przed treningiem także miałem dużą niechęć. Chciałem czytać zarówno głupie mamy o 50-latkach jak i mądrego noblistę. Seks był wczoraj, chciałem tylko leżeć. Przedłużałem więc rozgrzewkę za radą mądrzejszego, choć sterydowego. Już dawno nauczyłem się nie czuć o to zawiści. Na tym zamykam na zawsze temat, który kiedyś, przed laty poróżnił mnie z wieloma użytkownikami, na tym forum, na którym od przeszło 3 czy 7 lat nikt nie dodał nowego posta. Zrobiłbym wiele, aby nie robić ostatniego ćwiczenia. Skoro wiele, to zrób to ćwiczenie, bo to niewiele. W dwóch albo trzech rzeczach jestem najlepszy: w kradzieżach jedzenia w sklepach i w mówieniu sobie że jestem najlepszy. Może temu ćwiczę, by dalej sobie to mówić. Najważniejszez, to być zdrowym. A, w kolekcjonowaniu krawatów mi też dobrze idzie. Mam już 40 sztuk. I w byciu laurkowym dla samego siebie. Ale warto, gdy nie masz mięśni pokaż krawat. Ja ich prawie nie mam. I nie jestem skromny. Powinienem być naprawdę pięknie umieśniony, a nie jestem. Ciekawe jakie błędy popełniam. Ale ze wszystkich, największy, to robić coś wbrew sobie. Wskoczyć na dietę 7 posiłków dziennie. Jak kurwa miałbym to zmieścić. Od teraz po każdym treningu, tak jak jest odżywka i prysznic, ma być też płukanie ust w listerine. Mycie zębów rano to za mało. Wczoraj przez cały dzień tylko dwa razy umyłem. Nie przy tej ilości cukru to jest właściwe. Przy ostatniej serii dość sił jednak dzięki nim, aby przećwiczyć a nie doćwiczyć do końca.
Od razu wstawiam tu update potreningowy: uważam że tak dwie godziny po treningu zrzuciłem do końca z siebie "ciężar" treningu. Jest to istotne bo osobliwe dość. Ale co z tym można zrobić? Nic. Po tych dwóch ostatnich treningach wleciała najpierw odżywka, potem posiłek. Wydaje się to bezpieczniejsze o tyleż, o ile w każdym razie rzadsze są napady głodu pod koniec treningu. Tych praktycznie nie ma. Wróciłem do 3 bcaa i 1 lizyny. Ale, to co ważne, prócz zjedzenia ponad 200 gram łososia, a potem 200 gram beztłuszowej wołowiny - poszedłem na loda i spać. Pomiędzy posiłkami odżywka hydrolizat na mleku z grysikiem i paluszkami. Jest o czym pomówić, bo w takim zestawienie są 3 odżywki dziennie i 2 posiłki. Spało się rewelacyjnie. Bo nie chodzi tylko o apetyt, o zdolność zjedzenia tak jak poprzedniej nocy, ale i o zdolność organizmu aby potem z tymi 3 dość dużymi posiłkami zjedzonymi w 8 godzin pozwolił ci dobrze spać. Musi to być obiektem dalszych zastanowień. A nie picie odżywki w nocy jest naprawdę super, bo nie przebudza. Nazajutrz zaś z rana można nadrobić straty w jedzeniu z apetytem, ale gdy jest to piątek, czyli drugi dzień treningu, to przecież nie ma śniadania, ale odżywka. Cóż. Myśleć nad tym. I nie zapomnieć o bicepsach, te gnojki trzeba ostrzej traktować. Więcej fazy koncentrycznej tudzież zatrzymywanie ruchów tudzież nie wiem.

Budrys
11-08-24, 16:14
7. sierpnia 2024
Niebo jest piękne. Ćwiczący ludzie inspirujący. Niespodziewałem się dzisiaj treningu a pobiłem rekord i to dwukrotnie sss...y., skakan... kiy... ssskania na skakance. Jakby nie powiedzieć brzmi to jak przechwałka przedszkolaka, ale 225 razy podskoczyłem, kilka razy zrobiłem ponad sto, a z kilkanaście po kilkadziesiąt, i raz ponad 230 lub 240 ale liczenie było skomplikowane. W pewnym momencie na boisko gdzie graliśmy trochę w badmintona przyszedł kulturysta, robić przysiady wykrocze, a jeszcze ktoś inny rozłożył liny-gumy przymocowane do . A nieważne. Smarowałem przedramiona maścią ziołową bo przypieczone ;) wszelkie reperkusje potreningowe pod kontrolą, jedzenie załatwione, czuję się gotowy do nowych. Nie wiem jednak czy będę dalej je raportował. Stały się one rutyną, już nie potrzebuję dodatkowej porcji mobilizacji, ani podwojonej lupy do analizowania swoich treningów. Wszystko odpowiednio działa. Co najważniejsze jest też przyjemność i wiara.

Budrys
11-08-24, 16:15
Trening 9. sierpnia 2024
Czy warto kontynuować zapisywanie raportów z treningów? Może niewarto. Jest tyle pięknych tematów i interesujących interpretacji. Tyle zjawisk czekających jak zarost na ścięcie, po co więc przedłużać? No ale raz-dwa: czy na pewno nie chcę nic powiedzieć o treningu? Wiadomo że należy mu poświęcić parę chwil w myślach choćby. A ja nawet tam go nie tknąłem. Najpierw idę jednak nałożyć coś na ścięty zarost. O! Dużo lepiej. Te treningi przyspieszają starzenie, bo nie jest się w stanie zapanować nad mimicznymi mięśniami twarzy przy najwyższym ciężarze, ostatniej serii. Dzisiaj użyłem takiego do pierwszego ćwiczenia klaty. Niestety, doszedłem do tego, że nie mogłem nic więcej dołożyć podczas gdy w pierwszej serii ów ciężar pozwalał wykonać aż 11 powtórzeń. Potem po 8, 6, z raz 5, ale.

Kropka. Wykonałem trening w niecałe 3 godziny bo zrezygnowałem z przetrenowania czwartej grupy. Mianowicie przedramion. Czy byłem pewien że właściwie postępuję? Nie byłem. Uważałem jednak że na komplementarności niewiele zyskam, a trening rozpocząłem dopiero o drugiej, mimo że odżywkę spożyłem po dwunastej. Jeśli kiedykolwiek robiłem bardzo długie rozgrzewki, to dzisiejsza była od nich dwa razy dłuższa. Czemu tak? Sprawy prywatne. Zastosowałem jednak nowe ćwiczenie na tricepsy, i wytrwale, przyjemnie trenowałem plecy. Jak zwykle myliłem się przy liczeniu, więc mogło wolicjonalnie lub nie - paść więcej niż 7 seryjek. Nic więcej nie mam do powiedzenia. Zastosowałem ciekawy, hm, po prostu ciekawe milczenie. Coś jak ziroł łords. Są odżywki zero, więc jest i trening zero. Zero słów. Jaki błąd popełniłem że przedramiona pozostały bez bezpośredniego treningu? Wiadomo. Kwestia czasu. Nie można przesadzać z niczym. Ani z jedzeniem, ani ani ani. Ani z niczym. Trudno lub nietrudno. Może dobrze. Powiedziałem zresztą że nie jestem pewien. Coś było jeszcze na tym treningu takiego... a mianowicie brak przyjemności x zaczerpywania głęboko powietrza. Tak jakby organizm miał już tego dość po każdym dniu konieczności zaczerpywania go. Bo ostatnie, nawet jak nie trenuję mięśni brzucha, co jest karygodne i gorszące, to ja i tak i tak każdego dnia rozdymam te płuca, zasysysam to tak, to inaczej te duże porcje powietrza, i organizm nie ma dnia, aby wyczilować. Jasne że to nie jest złe. Ale tęsknię do stycznia przyszłego roku, kiedy będę mógł naprawdę tylko sobie chodzić brzegiem plaży. Chciałbym aby serce mogło mi pobić jak innym ludziom. Albo w każdym razie aby na dzisiaj TO już się skończyło. No i się skończyło :) Zakończyłem trening bez przedramion. Raz na dwa tygodnie (cztery) można.

Budrys
11-08-24, 16:16
Trening 10. sierpnia 2024
Bardzo dobry. Udany. To co wartościowe po nim powiedzieć, że mając już mleko do robienia odżywki dosłyszałem żołądek, który mówi, że jeszcze chętniej od razu coś zje. Korzystając z wczoraj upieczonego mięsa wsunąłem je przyjemnie z bułeczką, ogóreczkiem i serem tym z długo dojżewających, mającym 25 gram białka. Bardzo dobra decyzja. Teraz wydaje się jedyna słuszna, bo byłaby to trzecia odżywka pod rząd. Co innego treningi w piątki, co innego w soboty. Więc o jedzeniu to raz. Dwa że dziś wziąłem przedramiona z treningu ze wczoraj. I bynajmniej nie dlatego że bicepsy i ramienne dziś były, bo gdybym chciał, to zawsze bym je z nimi ustawił. Ale coś mi się widzi, że po treningu grzbietu dobrze przerobić przedramiona. Dziś czułem, że kaptury mam przesadnie obolałe po wczorajszym dniu. Nie było sensu im dowalać. Ale za to na ich miejsce dać te, które były wypoczęte jak młode mężatki, po miesięcznej męża delegacji. Czy się sprawdziło? Z pewnością. To nieistotne w tej chwili. Teraz gadanie i bla bla bla jak było: otóż ciekawie.
Doczytałem Laxnessa, oglądam Orkę Volkera Schmida, ale wiem, że moje życie to także mój organizm. Doczytując go wczoraj poczułem tak silne emocje, że aż skręcałem mięśnie, i pragnąłem je wyżymać ze skóry. Oglądany teatr telewizji jest egzotycznie ciekawy, ale egzotyczny był też mój trening. Nie zapisywałby go. Wiele pozapominałem. Ale on zostaje w organizmie. W ciele. Tak jak wszystko co robimy. Nałożyłem na gryf dwa krążki po 3.7 kg. za pomocą paseczka na rzep. Wytrzymałe i bardzo praktyczne, zapomniałem tylko że nie dałem zacisków po obu stronach, więc z jednej przypadkowo zrzuciłem dwa razy po 4.8 kg. Dobrze że to była pierwsza w dzień a nie w nocy, bo i tak jakiś czas ćwiczyłem. Przez tę nietypową konstrukcję, udziwnioną jeszcze tym, że modlitewnikiem było krzesło, prowadziłem ruch tylko w 1/3, a więc końcowej fazie. Najpierw 8 serii potem jeszcze 7 i ani razu nie zrobiłem mniej niż 8 powtórzeń. Następnie młotki stojąc, aby zaakcentować dolną fazę ruchu, choć planowałem też na modlitewniku. Jakoś wtedy poczułem trzy stany, których oto nie potrafię nazwać ani skojarzyć. Jednym z nich było, że już nie dam rady więcej. Drugim że nie mogę zrównać z frajerem, trzecim, że odpływam głową, ale nie ciałem. Ratowałem się muzyką, ale sama muzyka, bez udziału głowy, na nic się zda. Musiałem na nowo zrozumieć, że teraz to ja, i moje pokolenie ma zaszczyt ciężko trenować. Przemogłem się i doszedłem do barków. Falstart przez ból, ale następnie już gładko. A więc 4 grupy przetrenowane. Teraz, na 3 godziny po zjedzeniu pierwszego posiłku, mam już wypitą odżywkę i węglowodany z tłuszczami. Chciałbym opisać więcej, ale to wymagałoby większego angażowania czasu na treningach i po nich, a nie umiem ostatnimi czasy uwolnić się od najprostszych wydawać by mi się mogło zachwytów: tego, że człowiek jest, i idzie. Nawet zaczynając wczorajszy trening, jako ostatnie co przed nim zrobiłem, to patrzyłem na Edwarda z Żeniaca. To chyba mocniejsze od oglądania podnoszenia ciężarów na IO.

Budrys
19-08-24, 16:04
https://ibb.co/vcNKPdk
https://ibb.co/BLk61V7
https://ibb.co/YjhQ1JM
https://ibb.co/QDbNNHH
https://ibb.co/hcCQd86
https://ibb.co/QNCP5KZ
https://ibb.co/HgcYpmS
https://ibb.co/HDSXKNH

Budrys
19-08-24, 16:10
11 sierpnia 2024
Jeden raz zaliczony, ale zostały jeszcze dwa, i też muszą być zaliczone. A za tydzień to samo, i za dwa i za trzy. Dać radę- wszystkiemu można dać radę. To tylko kręcenie łańcuchem. Uzupełnić się wtedy w paliwo, w budulec, regenerat -nie ma problemu. Od tego jest żarcie i są odżywki. Ale jedno jest tylko nieznośne- to nieustanne męczenie się. Wolałbym pracować więcej. Zresztą robię to bo jest lato i niektórzy traktują zwolnienie lekarskie jak legalny urlop. To jest najgorsze: dyszenie. Dudnienie serca. Zawieszanie głowy na szyi bo trudno ją trzymać cały czas prosto. Pot i podniesiony puls przez 40 ponad minut razy dwa, a jak wolne, to razy jeden, ale przez 3 godziny. Dobra. Konstruktywnie. Co mogę zrobić? Wierzę w borówki! Że odkawszą organizm, stąd miksować je z mlekiem. Co jeszcze? Aminokwasy. Teraz zawsze je mieć przy sobie. Niestety bardzo boli mnie lewe udo. I pobolewa prawe kolano. W pracy krzyż. No. I dobra. A w domu dusza. Pieprzenie. Nie ma w tym konstruktywności. Jest słońce co opala ręce powyżej rękawiczek. Wydęty brzuch, co zamiast pomagać, przeszkadza. Nie daje zapasów energii ale raczej męczy. Trzeba dać radę, co jeśli jedna z dwóch moich Polek już nie wróci do pracy? Nie poproszę nikogo o podwózki. Ani starej Niemki która lubi mnie obejmować na powitanie ani młodego Niemca, który nie wydaje się być szczery, który nie ma przez to kręgosłupa, skoro musi udawać. O wow!Przypadkiem odkryłem że daje się tu robić ułamki a ja wczoraj ich szukałem. ⅓ o jak ładnie. Właśnie tyle wczoraj wykonywałem ruchu. Czy bicepsy dziś czują? A gdzie tam. Jest tak jak zwykle - szału nie ma. Muszę je chyba po prostu zakatować. Update do tego wpisu: Nie zamieściłem go przed tygodniem uznając za zbyt mało sensowny. Za bardzo odczuciowy, nic nie wnoszący. Dziennikowy, pamiętnikowy wręcz do diabła, za mało merytoryczny. Dziś zauważam, że w bólu lewego uda było coś wyniesione z treningów, takie po prostu ogólne jego zmęczenie przez pośredni udział w ćwiczeniach, bo nie pogłębił ale stępił się ten ból w miarę upływu tych trzech dni na rowerze. No, powiedzmy stał w miejscu. Przypadkiem widziałem urywek swojego wideo z kwietnia, z relacji treningowych. Z chęcią tu wstawię pod osłoną prywatnego linku czy czegoś tam. Ma potwierdzenie jakby moich słów, że ubiegłe półtora roku to był czas olbrzymich, większych fluktuacji programowych w treningach niż przez ostatnie 17 lat. Jeszcze jeden update: kurwa, na udowodnienie komu, samemu sobie?!?! DOBRA KURWA, A TERAZ NAPISZE DRUKOWANYMI LITERAMI TO, CO OD TYGODNIA MI SIE KOŁACZE CICHO PO GŁOWIE: MOŻE TO SZANSA, Wielka szansa, możliwość, duża wielka, aby tymi 6 dojazdami podnieść, wynieść organizm na wyższy poziom?? zaadaptowując go! Uczyniając mu te wyjazdy i podjazdy normą. Normą. Dawniej, przed rokiem, myślałem że schudnę, wyrzeźbię dzięki temu. Nic bardziej mylnego, bowiem za bardzo dbam, aby nie ucierpiały przypadkiem obwody mięśni w tym wysiłku. Już dawno, już w listopadzie poczułem korzyści z tych dojazdów: ćwiczyło się lżej, przerwy były krótsze, nabierało się szybciej sił do kolejnej serii. Jeszcze raz: ĆWICZYŁO SIĘ LŻEJ. Boże, kurwa, jak to brzmi(!) To niewiarygodna, kondycyjna korzyść z tego szusowania. Czy raczej szosowania. Idźmy więc w te stronę :) Nie poprzestawajmy na myśleniu, że trochę umięśniły się nogi. Tylko o jedno błagam, żeby te upały odeszły już w cholerę. I żeby te dwa dni wolnego, jedynego wolnego trwały na dłużej. Żeby ten jednorazowy stan bliski omdlenia, nieprzyjemny, nigdy się nie powtórzył, przy jednoczesnym zachowaniu dużej intensywności. Bo nie chcę aby to były wycieczki. Chcę dawać z siebie wiele. Wiem, że to wyniesie mój organizm na wyższy stopień. Niewidoczny. I znów będę (o coś) lepszy. Jak kobieta o kilka włosów na cipce, jak dobroczyńca o kilka dolarów anonimowo więcej sypiący. Jak chmura, o parę obłoków jędrniejsza.

Budrys
19-08-24, 16:10
Trening 16. sierpnia 2024
Jego początek sięga zaczerpnięciu starego ćwiczenia ze starego dziennika - który był spisywany na płótnie w blejtramach o wymiarach z metr na pół hehe :) Chodzi o ćwiczenie unoszenia sztangielki jednorącz w odchyleniu tułowia do boku. Siedząc. Łatwo to wykonać na ławce z regulowanym oparciem. Trudniej na krześle. Ale zawsze da się przesunąć dupę na skraj, a podpierać barkiem przeciwnym do trenowanego. Ruch zaczyna się wtedy automatycznie jakby z połowy drogi. Bardzo cenne ćwiczenie, bardzo lubiane, ale od kiedy nie mam atlasu to wykonałem je z kilka razy tylko, a aby przypomnieć sobie ciężar, to trzeba poszukać tego ćwiczenia w spisie. Niegdyś to było dla mnie łatwe, co na fotografii: spisywanie wszystkiego na jednym wielkim plakacie, i trzymanie na ścianie by nie zawadzało. Ale z czasem długo się studiowało: "co ostatnio było trenowane?" gdyż należało wybiegać daleko wstecz, spamiętywać, oooo, o wiele wiele łatwiej jest teraz, mając to w telefonie zaznaczane iksem albo ptaszkiem. Podwójnym - gdy to ćwiczenie numer dwa.

Tydzień temu, nie napisałem, ale po treningu było to: posiłek-odżywka-posiłek-odżywka-posiłek-odżywka. Dziś już tak nie zamierzam. Dwie odżywki wystarczą. Były to zamiast miodu rozdrobniony banan z mlekiem - za pierwszym razem zszejkerowany z odżywką beef, za drugim z hydrolizatem serwatki. W międzyczasie na treningu 3 x kreatyna 1250 mg. Cytrulina też przed treningiem. Amok po 3 i 7 serii, 2xkredka, aminokwasy i pełno dekstrozy. Pomyślałem wręcz, że mogę mieć przez te 3 godziny cukrów tak samo duże skutki uboczne jak po sterydach, tyle że zęby bardzo skutecznie można wyleczyć. Jąder- nie. O przeroście mięśni gładkich, takich jak jelita, nie mówiąc.
Zaczęło się od kapturów. Ciężar maksymalny po wiele, wiele razy. Pełna pompa. Nieznaczny spadek sił w drugim ćwiczeniu. Dyskomfort w odcinku dolnym szyjnym kręgosłupa. Słabo rozgrzane? Kann sein. Ale czy na pewno? Nie chce się wierzyć. Bicepsy jednorącz z podpórką. Najstarsze ćwiczenie ever. I wahadłowo stojąc. Tu duży spadek sił. Barki: opływowo, następnie to co napisane na początku. Podejrzenie omyłek w liczeniu. Ramienne: zaczynały się skurcze, więc odmówiłem drugiego ćwiczenia które miało być wykonywane jednorącz. Zamiast tego 7 dodatkowych serii oburącz. Z ciężarem dającym po 9-10 powtórzeń, z dedykacją dla włókien wolnokurczliwych. Sucho to brzmi wszystko. Jak niepotrzebnie pisane. Barki, jeszcze raz, w ruchu opływowym, choć z niedużym ciężarem, przetrenowane superowo. Ten techniczny ruch w unoszeniu bokiem z diagonalną pozycją ciała niezwykle wyizolowany. Pokładam w dzisiejszych zawodach na barki duża nadzieję, mimo że nieduży łączny ciężar. Bicepsy dostały to na co zasługiwały, ramienne jedynie pomacoszemu potraktowane, bo kaptury takrze jak gwóźdź programu. Jako aneks można by potraktować to, o czym myślałem, co szacowałem, rozważałem. Czy myśli tak dalekie od koncentracji na treningu przeszkadzały? Hmm.

Budrys
19-08-24, 16:11
Trening 17. sierpnia 2024.
Już we wstępie, jeszcze przed treningiem należy powiedzieć to, co relewantne względem niego. A no powtarzając schemat sprzed tygodnia znów sięgnąłem po odżywkę na czczo z ens, ale teraz świadomie przekroczyłem o 40% dawkę 30 gram proszku, uznając wbrew producentowi, że 24 gram białka to za skromnie. Od niepamiętnych czasów, od kiedy to zbierałem pisemka kulturystyczne, rosnące na stosie jak nowy mebel w pokoju, zawsze miałem niepokój, że za mało cegieł dostarczę do budowy domu, że za mało komponentów do linii produkcyjnej przyniosę i będą przestoje. Stąd tak wiele razy przejedzenia. Á propos - wczoraj tak wielką przyjemność, hła, mało powiedziane. Po prostu między jednym a drugim posiłkiem nie było odżywki jak czasami, za to była dość duża przerwa aby nabrać przyjemnego głodu. Więc jadłem curito z takim uwielbieniem, że dla samego tego stanu można się doprowadzić uprzednio do wielkich strat energetycznych na treningu, byleby potem tak dobrze się jadło ♡

O jejku, Jejku, jejku. Ten wielkiwielki trening zakończony. Pierwszy raz mam ochotę od razu po nim pisać. Pierwszy raz w ogóle mam ochotę pisać ten raport. I choć dobrze już to widzę, że od teraz funkcja tego dziennika treningowego jest już spełniona, bo celem było utrzymanie programu treningowego, to już zbyt długie zdanie, bo to bo to, bo to, bo obszerność treningów i potrzeba adekwatnej obszerności mobilizacji, bla bla. No cóż, można kończyć pisanie. Nie pisać. Misja spełniona. Jestem pewien że dalej będę trenował tym programem, takim stylem, bo mi bardzo odpowiada. Póki jednak nie wstawiłem dwóch poprzednich raportów do internetu, a one już są, to mogę spróbować i ten sporządzić. Zacząłem od uwielbianych tricepsów. Jedna uwaga, one jako bardzo silne i elastyczne, powinny zaczynać od jednej serii mniejszym ciężarem (jako że zaniechałem robienia serii rozgrzewkowych) przygotowuje to bardzo dobrze łokcie. O tym pamiętać, to spamiętać. Dzisiaj w wyciskaniu równoległym dorzuciłem od drugiej serii ciężaru i pobiłem swój rekord. Tylko o dwa kilo, ale to już prawie maks. co mogę nałożyć. Kapitalnie się ćwiczyło, i tnie pamiętam czy to w tym ćwiczeniu ale dopiero w szóstej serii zrobiłem 6 powtórzeń. Nie chciałem proceduralnie przechodzić do kolejnego, chciałem jeszcze podnosić. Wyszło 9 serii, ale rozumiejąc, że mógłbym i w drugim ćwiczeniu zrobić 9, zrobiłem 5, tak aby cały trening był udany a nie tylko tricepsy na nim. Myślę, czy nie nie zapomniałem powiedzieć... słuchałem podcastu kryminalnego, więc wiem na pewno jedno: można. Nie trzeba aż takiej koncentracji, jakby chodziło o podnoszenie niemowlaka. Natomiast myśl brzmiała: skoncentruj się na całości - na tym co potem, bo choć to oczywistość i rutyna, to trzeba koncentracji by i tak sobie dopomóc w anabolizmie. Niech sen, niech dojazd do pracy, niech wszystko na następne 48 lub 72 godziny będzie wręcz z namaszczeniem robione pod kątem TEGO treningu. W tym tygodniu tak jak zapowiedziałem sobie, wykonałem w obu dniach po 4 grupy. Dbając o przedramiona, uznałem, patrząc na plan, że dawno nie były trenowane w pierwszej połowie treningu. Toteż wziąłem je jako drugie. Pompa byłaaa hooh, cytrulina to jest mój dopalacz. A po każdej serii, tak tricepsów jak klaty i przedramion- spinałem mięśnie, jakbym chciał tym zadeklarować czy CHCĘ czy nie CHCĘ aby rosły. Przyniosło to wielki aplauz w głowie. Ciało świeciło się od potu jak w błyszczącej stali. Upewniłem się, że mogę dalej rosnąć! Lecz była też i pewna cena, mianowicie gdy zaczynasz od klaty i grzbietu to wielka część tortu energetycznego zostaje wtedy coprawda (co prawda piszę się razem? Czy osobni?) --- zjedzona, bo są to ćwiczenia wielostawowe, ale tej energii na przedramiona wyizolowane od reszty ciała starcza. Dzisiaj zaś byłem łagodnie przerażony że zostało mi JESZCZE tyle. Podjąłem wyzwanie, choć z początku, ale tylko z początku, nie było łatwo. Po szybkim zorientowaniu się w spadku siły skorygowałem ciężar w opływowym wyciskaniu hantli na klatę, i było zajebiście. Zajebiście. Szybkie tempo treningu, wywołane brakiem ćwiczeń jednorącz i tak się spowolniło za sprawą przerw. Które wykorzystywałem do przyjmowania suplementów oraz wydalania metabo? Czym są metabolity? Sikami też? Na pewno. No więc mniejsza o to. Zalałem się potem rychle, i znów brwi jako ostatni - pokonywany - bastion chroniły by jego słoność nie wpadała mi do oczu. Mega nieprzyjemne uczucie. Raz zagryzłem zęby tak, że sprawdzałem czy nie nadkruszyłem. Wracając jednak do treningu, pewnie że wleciała jeszcze arginina, bo człowiek chce zrobić wszystko aby podtrzymać wydolność. Może się opłaciło- to były tylko pompki z szerokim rozstawem rąk, ale poniżej kilkunastu repsów nie schodziłem. I tak doszedłem do grzbietu. Rumuński martwy ciąg. Używany oczywiście max ale powtórzeń po 8. Dobra, dalej, wiosło neutralnym chwytem - no tu już było za wiele, albo raczej za mało. Glukozy? Z drugiej strony za dużo. Szumu w głowie? Wyszło więc 8 serii MC i 6 wiosłowania, ale w ostatniej serii to był ciężar poddany na 3 powtórzeniach. Dobra, nieważne. Jest coś ważne: ta taktyka aby ostatnim powtórzeniem w ćwiczeniach było to poprawnie wykonane. Interpretowałem to, może z powodu połowy tortu energetycznego jaki mi pozostawał przy klacie tak, że gdy ruch wbrew woli spowalniał się w stawach, to ja uznawałem to za koniec. Brzmi sofcikowo, ale nie trzeba moim zdaniem hardcoru. Skoro trenuję tak już jakiś czas, bez wymuszeń, jedynie z jedną serią z dokładką, a siła idzie do , b) to i tak wystarcza mięśniom. I bardziej się może dla nich liczy cała długość treningu. Jakże oddzielić przykładowo napinanie przedramion od podnoszenia maxów przy ciągach? Synergia tak więc. Oto mój obecny, tymczasowy być może, klucz do przyrostów masy i siły. Dlatego nie należy rezygnować z tego programu. A jaka jeszcze cena ujawni się tego że jem cukier, że trenuję na czczo, że zaczynam jeść o 6 wieczorem a kończę o 3 tak jak wczoraj, przekonam się.

Budrys
19-08-24, 18:43
http://www.youtube.com/watch?v=lBPOkawmmUj-6jje

https://youtu.be/Ptesre0M_SU?si=nfAUTQHqpMu3qFEU

https://youtu.be/Ptesre0M_SU?si=nfAUTQHqpMu3qFEU
[url]https://youtu.be/Ptesre0M_SU?si=nfAUTQHqpMu3qFEU[/url

Budrys
19-08-24, 18:48
18. sierpnia 2024.
Update: po przebudzeniu myślałem, że źle spałem. Może i źle spałem. Choć spałem wyjątkowo dobrze. W końcu przyszedł deszcz. Ale i wypracowuje się jasny balans. Po raz pierwszy tej nocy nie dostałem żadnego sygnału, że to za dużo trzy posiłki w 9 godzin. Połączyłem wczoraj ser biały z jagnięciną, bo przecież tak robią w restauracjach. I bardzo dobry pomysł to był. To nic, że jesz mięso przed spaniem. Ważne że przed tymi posiłkami była odżywka, ale między - już nie. Chciałbym też zwrócić uwagę na utrwalającą się suplementację w kształcie: banan starty z mlekiem i beefem lub hydrolizatem, potem trening, amino i to i owo, po treningu znów banan albo miód z tą odżywką której nie było rano. Następnego dnia pół litra wody z ENS a banan może być osobno zjedzony. Potem obojętne co i obojętne z czym. Wczoraj wyszły mi dwie kopiaste łychy miodu. Za to dziś, dzień po tych dwóch dniach znów hydrolizat nawet z dwoma bananami na mleku. Czasu na białkowe śniadanie nie starczy więc biorę 4 jajka do pracy. Idealne rozwiązanie. Odbiór trawienny jak gdyby była to odżywka. Wracając do spania: typowy, porządny wręcz ból na plecach, szyi. Przed następną nocą rozsmarowany :) raz jeszcze za to dzięki Natalia, jeśli kiedyś to czytasz ♡ Aminokwasy przed wyjazdem z pracy, odżywka po. Plus bardzo pożywna kolacja. Ciągle mam wrażenie, że o czymś zapomniałem. Ale to nie mogło być aż tak ważne. Tym lepiej, że mam takie wrażenie, bo to przytrzyma mnie w myślach przy ostatnim okienku potreningowym.

Budrys
22-08-24, 01:25
https://youtu.be/9bAJqJL-Sf4?si=8gWx1T4-K7JOQp0D


http://www.youtube.com/watch?v=8gWx1T4-K7JOQp0D

Ach jebać, po prostu im więcej trenujesz, jeździsz, męczysz się, tym bardziej jesteś zmęczony a następnie przygotowany. A gdzie i jak to wykorzystasz ,- ,prędzej czy później sp9żytkujesz to dla własnej przyj3mności

Budrys
27-08-24, 16:25
Ten dziennik, ten raport dotykałby spraw zbyt prywatnych, a relewantnych dla treningu. Więc opisywać musiałbym rzeczy zbyt osobiste a całkowicie rzutujące na dzisiejsze trenowanie. Więc można albo trening uwolnić, tak w ogóle na stałe, od wszelkich prywatnych spraw, i traktować jako zawodowstwo, albo odrzucić dziennik od trenowania, i trenować już bez niego. Bo balansowanie między tymi dwoma kończy się deficytem tego co potrzebne w raporcie albo nadwyżką rzeczy okołotreningowych, które dotyczą spraw życia sensu stricto.

Postanowiłem napisać ten cieżar na nowo. Jaki ciężar? Przenoszenia sztangielki nad głową. Teraz to 2 kilo gryfu plus 4 x 4.8 i 4x3.7.
Przez pierwsze dwie godziny ćwiczyłem dwie pierwsze grupy mięśniowe. Robiąc po 8 serii przynajmniej, ze względu na przyjemność. 3 godzina to tricepsy, i jeszcze pół na przedramiona. Na tym zakończę raportowanie, może wspominając jeszcze, że ctrulina z argininą przed treningiem, a 2 amoki w czasie razem, są też dobrym rozwiązaniem. Reszta nie ma sensu bez nieujawniania szczegółów życia ;) Wpadło mi do głowy, by wiele razy w ciągu dnia się rozciągać. W końcu to ta sylwetka na treningu jest składową uzależnienia. I dać sobie zezwolenie na do 4 godzin treningu ;) W dni przed wyjazdem do pracy jeść dodatkowo garstkę orzechów włoskich i garstkę nerkowca. Zachować wypijanie tych 4 jajek po przybyciu na miejsce. Czasem odpuścić jeden trening, jeśli jest się w ciągu okraszonym stałymi dojazdami do pracy. I tak dalej i tak dalej :)
Tschüs ;)

fallenursus
14-09-24, 16:51
wez se kurla kup cos porzadnego a nie amino i kreatyne :)
www.biolabshop.pl

welcome back